Reżyser Gábor Zsámbéki przyznaje, że postanowił się zmierzyć z „Kazimierzem i Karoliną”, ponieważ sztuka opowiada o czasach wielkiego kryzysu, który opanował świat pod koniec lat 20. ubiegłego wieku. Jak mówi, rozmiarów tamtego krachu nie da się porównać do dzisiejszej sytuacji, ale pewne analogie można znaleźć. – Interesuje mnie pokazanie konfrontacji jednostki z narzuconymi jej przez świat zewnętrzny ograniczeniami. Von Horváth nie jest pod tym względem specjalnym optymistą – mówi Zsámbéki. – Przede wszystkim jednak, zgodnie z intencjami autora, sztuka jest balladą o miłości.
Para tytułowych bohaterów to młodzi ludzie planujący wspólne życie. Ale przyszłość ich związku staje pod znakiem zapytania, gdy Kazimierz (Paweł Paprocki) z dnia na dzień traci pracę szofera.
– Karolina jest urzędniczką, rozpieszczoną dziewczyną, której niczego w życiu nie brakuje. Zarabia na siebie, ale mieszka z rodzicami – mówi grająca tę rolę Wiktoria Gorodeckaja. – W mieście trwa właśnie Oktoberfest, najważniejsze doroczne święto. Ona chce się bawić i cieszyć chwilą. Kazimierz natomiast martwi się tym, co będzie jutro. Ich związek zaczyna się rozpadać, ale trudno wskazać winnego. Za dużo słów zostaje wypowiedzianych zbyt porywczo. Emocje biorą górę i obojgu trudno wrócić do wcześniejszych uczuć.
– Ten tekst nigdy nie był wystawiany w Polsce w całości – dodaje Gábor Zsámbéki. – Jego fragmenty znalazły się w przedstawieniu „A miłość nigdy się nie kończy...”, które w 1976 roku w Ateneum przygotował Janusz Warmiński.
Co ciekawe, Henryk Talar grający w tamtym spektaklu pojawi się w obsadzie także tym razem.