Dzieło nazywa się „La libertá chiama la libertá” („Wolność przyzywa wolność”), jego światowa prapremiera we Wrocławiu wieńczy Festiwal Oper Współczesnych. Kompozytorem jest Eugeniusz Knapik, ale za przedsięwzięciem kryje się przede wszystkim Jan Fabre.
Belgijski twórca jest postacią ważną w europejskiej sztuce. Dramaturg, reżyser, choreograf, performer, malarz, scenograf wkroczył teraz do świata opery, dobierając sobie Polaka Eugeniusza Knapika, którego muzyka go zafascynowała. Razem stworzyli trylogię o Helenie Troubleyn, „La libertá chiama la libertá” to jej ostatnia część.
Prapremiery dwóch poprzednich odbyły się w Antwerpii i Kassel, reżyserował Fabre, który przy trzeciej zgodził się na Michała Zadarę. Sam ma nadzieję wystawić operę w całości, ale na razie nikt nie chce wyłożyć pieniędzy na wielkie, siedmiogodzinne widowisko.
O czym jest trylogia? O niebezpieczeństwie marzeń. Nie można żyć bezkarnie w wyimaginowanym świecie, choć bywa piękniejszy od rzeczywistego. Wydaje się nam, że mamy w nim władzę absolutną, ale to złudzenie. W ostatniej części trylogii Helenę Troubleyn zabijają postaci przez nią wymyślone.
Brzmi to mądrze, ale cały tekst jest napuszony, rozwlekły i po prostu grafomański. Pełno w nich fundamentalnych pytań (Czym jest życie? Czym śmierć?) i pokrętnych metafor zamiast odpowiedzi. Jeśli ten poetycki balon przekłujemy, pozostaje smutna, oklapnięta powłoka.