[b]Rz: Zaczął pan rok od autorskiej „Aretei” w Essen opartej na wątkach Odysei, a zakończył „Fedrą” Racina w amsterdamskim Toneelgroep oraz projektem „Open SEA” w TR Warszawa – zainspirowanym Sofoklesem, Eurypidesem i Ajschylosem. Przeniósł się pan w czasie?[/b]
[wyimek][link=http://www.rp.pl/artykul/9131,581827-Sila-kobiet.html]Recenzja spektaklu - tv.rp.pl[/link][/wyimek]
[b]Grzegorz Jarzyna:[/b] Czułem niedosyt po „Medei” w wiedeńskim Burghtheater, bo antyczne tragedie to bezmiar tematów rezonujących we współczesności. Archetyp naszych postaw i zachowań, które nie zmieniły się mimo upływu czasu, wpływów religii i cywilizacji. Dlatego nie chcę się rozstawać z antykiem. Chcę go zgłębiać.
[b]W „Aretei” zajął się pan genotypem męskości i Odysem uwikłanym w porachunki z bogami. Teraz pana bohaterką jest beznadziejnie zakochana kobieta, a bogowie są na dalszymi planie.[/b]
Ale zachowałem motyw Tezeusza modlącego się do Posejdona o śmierć syna i wynikające z tego konsekwencje. Podoba mi się interpretacja Racine’a i chciałem zmierzyć się z klasyczną formą, by zobaczyć, jak dziś rezonuje. Dlatego byłem wierny tekstowi, który w Holandii przetłumaczony jest białym, zrytmizowanym wierszem. Kiedy czyta się „Fedrę” jednym tchem, ma się poczucie, że to kryminał – tak wiele jest punktów zwrotnych. Ale zaimponowało mi przede wszystkim to, że Racine w jednej przestrzeni zmieścił trzy plany: antyczną tragedię, chrześcijański etos, i to, co jest istotne dzisiaj, kiedy wpływ bogów i religii zszedł na drugi plan – walka człowieka z losem.