Miłość w mieście czerwownych latarni

Grzegorz Jarzyna mówi o starożytności, bilansie roku, emocjach Europejczyków i planach na 2011 r.

Publikacja: 21.12.2010 00:02

Jedna z najbardziej ekspresyjnych scen „Fedry” Grzegorza Jarzyny w Toneelgroep

Jedna z najbardziej ekspresyjnych scen „Fedry” Grzegorza Jarzyny w Toneelgroep

Foto: Forum

[b]Rz: Zaczął pan rok od autorskiej „Aretei” w Essen opartej na wątkach Odysei, a zakończył „Fedrą” Racina w amsterdamskim Toneelgroep oraz projektem „Open SEA” w TR Warszawa – zainspirowanym Sofoklesem, Eurypidesem i Ajschylosem. Przeniósł się pan w czasie?[/b]

[wyimek][link=http://www.rp.pl/artykul/9131,581827-Sila-kobiet.html]Recenzja spektaklu - tv.rp.pl[/link][/wyimek]

[b]Grzegorz Jarzyna:[/b] Czułem niedosyt po „Medei” w wiedeńskim Burghtheater, bo antyczne tragedie to bezmiar tematów rezonujących we współczesności. Archetyp naszych postaw i zachowań, które nie zmieniły się mimo upływu czasu, wpływów religii i cywilizacji. Dlatego nie chcę się rozstawać z antykiem. Chcę go zgłębiać.

[b]W „Aretei” zajął się pan genotypem męskości i Odysem uwikłanym w porachunki z bogami. Teraz pana bohaterką jest beznadziejnie zakochana kobieta, a bogowie są na dalszymi planie.[/b]

Ale zachowałem motyw Tezeusza modlącego się do Posejdona o śmierć syna i wynikające z tego konsekwencje. Podoba mi się interpretacja Racine’a i chciałem zmierzyć się z klasyczną formą, by zobaczyć, jak dziś rezonuje. Dlatego byłem wierny tekstowi, który w Holandii przetłumaczony jest białym, zrytmizowanym wierszem. Kiedy czyta się „Fedrę” jednym tchem, ma się poczucie, że to kryminał – tak wiele jest punktów zwrotnych. Ale zaimponowało mi przede wszystkim to, że Racine w jednej przestrzeni zmieścił trzy plany: antyczną tragedię, chrześcijański etos, i to, co jest istotne dzisiaj, kiedy wpływ bogów i religii zszedł na drugi plan – walka człowieka z losem.

[b]Czym jest dzisiaj los? [/b]

Przeznaczeniem rozumianym jako zależność od własnych namiętności i tego, co nas determinuje – rodziny, przyjaciół, kultury, języka. Myślę, że losu nie da się oszukać, trzeba się z nim zmierzyć. Nie udawać, że mu nie podlegamy. Ten motyw podjąłem w warszawskim projekcie „Open SEA” w TR Warszawa. Przygotowaliśmy pokaz pracy warsztatowej zamówiony przez Instytut Adama Mickiewicza. Czy będzie spektakl

– zobaczymy.

[b]Czym różni się dla pana los kobiety i mężczyzny, Odysa i Fedry?[/b]

Lubię kobiety na scenie, bo ich motywacje są rozleglejsze. Emocjonalność kobiet jest mi bliższa niż mężczyzn. Myślę, że z Chris Nietvelt, która gra Fedrę, znaleźliśmy porozumienie nie tylko na poziomie języka. Można mówić o współmyśleniu.

[b]A o emocjonalnych różnicach między Polakami a Holendrami?[/b]

Zdecydowanie tak. Pracując w Amsterdamie, zrozumiałem, że Holendrzy inaczej czują niż my. Wywołanie w sobie emocji nie jest dla nich punktem wyjścia – tylko dojścia. Przedtem muszą być zaanalizowane, uzasadnione, nazwane. Nie bierze się to z chłodu, tylko z szacunku dla uczuć. Również w życiu prywatnym i społecznym Holendrów zauważyłem, że emocje są taką formą przeżywania, której nie powinno się nadużywać, bo się dewaluuje. Poza tym lepiej i wydajniej funkcjonuje się w sposób powściągliwy.

[b]Pod koniec lutego w monachijskiej operze odbędzie się premiera pana dyptyku złożonego z dwóch jednoaktówek – „Dziecka i czarów” Ravela i „Karła” Zemlinsky’ego.[/b]

Obie rozgrywają się w świecie baśniowym, surrealistycznym, który jest dla mnie tożsamy z operą. W operze czuję się ciągle gościem. Uważam się przede wszystkim za reżysera teatralnego.

[b]

Operę Ravela opartą na libretcie Colette kończy happy end, „Karzeł” czerpiący z Wilde’a pokazuje, że łut szczęścia może być szyderstwem losu. Co pan da na koniec?[/b]

Nie zależy mi na tym, żeby wypuścić widzów z opery w dobrym nastroju, tylko na ich refleksji. Dlatego wieczór zakończy „Karzeł”.

[b]A w TR Warszawa ma pan zrobić spektakl o Drakuli, inspirowany książką Marii Janion o wampiryzmie.[/b]

Przymierzam się na początek przyszłego sezonu. Ale myślę, że po naszej części Karpat do mojego bohatera bardziej pasować będzie imię Nosferatu. Interesuje mnie problem śmiertelności i nieśmiertelności.

[b]Tak jak w „Don Giovannim”?[/b]

Tak, ale inaczej. Życie wieczne Nosferatu wcale nie jest tak fantastyczne. Wieczna młodość stała się dziś prawdziwą obsesją, ale wartości ludzkiego życia upatruję w ograniczeniach, śmiertelności, przemijającej chwili. W tym wyraża się nasza emocjonalność, pragnienia, miłość. Nosferatu jest tego wszystkiego pozbawiony, dlatego krąży wokół ludzi...

[b]Jak wampir![/b]

Krąży i szuka tego, czego mu brakuje. Żyjąc wiecznie, jest de facto martwy.

[ramka]Sylwetka

Grzegorz Jarzyna (1968) miał w polskim teatrze wejście smoka premierą „Bzika Tropikalnego” i „Iwoną, księżniczką Burgunda”. Teraz mówi się o nowym etapie twórczości, rozpoczętym „T.E.O.R.E.M.A.T.E.M” z Janem Englertem i „Między nami dobrze jest” Doroty Masłowskiej. [/ramka]

[ramka][b]Prawdziwa miłość w mieście czerwonych latarni[/b]

[link=http://www.rp.pl/artykul/9131,581827-Sila-kobiet.html]Znakomita „Fedra” Grzegorza Jarzyny [/link]miała premierę w amsterdamskiej siedzibie Toneelgroep, jednym z najbardziej prestiżowych teatrów Europy, prowadzonym przez słynnego Iana van Hove. W holenderskiej prasie świetne recenzje zbiera Chris Nietvelt, która gra rolę tytułową. Polski reżyser chwalony jest m.in. na łamach „NRC Handelsblad” za połączenie wątków klasycznego i egzystencjalnego. Powstał najbardziej powściągliwy ze spektakli Grzegorza Jarzyny. Pierwszy plan oddał klasycyzującemu tekstowi Racine’a i aktorom. Fedra wygrała najtrudniejszą walkę – ze sobą. W mieście czerwonych latarni, gdzie seks jest na wyciągnięcie dłoni – pokazuje, czym jest prawdziwa miłość. W finałowej scenie spektakl zbiega się z wcześniejszymi przedstawieniami szefa TR Warszawa – „Medeą” i „Lwem w zimie” w wiedeńskim Burgtheater oraz „Areteią” w Essen. Opowiadają o mężczyznach, którzy niszczą wokół siebie wszystko – przede wszystkich żony i synów. Tezeuszowi tylko się wydaje, że jest panem sytuacji. Im silniejsza jest jego pewność siebie – tym większa na końcu słabość i rozpacz. [i]—j.c.[/i]

[/ramka]

[i]Grzegorz Jarzyna, reżyser, dyrektor artystyczny TR Warszawa [/i]

[b]Rz: Zaczął pan rok od autorskiej „Aretei” w Essen opartej na wątkach Odysei, a zakończył „Fedrą” Racina w amsterdamskim Toneelgroep oraz projektem „Open SEA” w TR Warszawa – zainspirowanym Sofoklesem, Eurypidesem i Ajschylosem. Przeniósł się pan w czasie?[/b]

[wyimek][link=http://www.rp.pl/artykul/9131,581827-Sila-kobiet.html]Recenzja spektaklu - tv.rp.pl[/link][/wyimek]

Pozostało 94% artykułu
Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły