Reklama

Szczury w Teatrze Powszechnym

Warszawski Powszechny wystawił „Szczury” niemieckiego noblisty Gerharta Hauptmanna w inscenizacji Mai Kleczewskiej - pisze Jan Bończa-Szabłowski.

Aktualizacja: 19.01.2015 18:27 Publikacja: 19.01.2015 17:45

„Szczury” niemieckiego noblisty Gerharta Hauptmanna w inscenizacji Mai Kleczewskiej

„Szczury” niemieckiego noblisty Gerharta Hauptmanna w inscenizacji Mai Kleczewskiej

Foto: Teatr Powszechny, Magda Hueckel Magda Hueckel

Sztuka przedstawia dramat Pauliny, polskiej służącej pracującej u niemieckich mieszczan. Jej pracodawcy traktują ją bezwzględnie i zmuszają do sprzedaży dziecka, bo pani domu jest bezpłodna. Maja Kleczewska, sięgając po dramat z 1911 roku, postanowiła wraz z Łukaszem Chotkowskim przenieść go we współczesne polskie realia.

Ponieważ – jak podkreśla – uwielbia swymi spektaklami, „wbić widelec w oko widza", relację kat – ofiara rozpatrujemy, nie jak chciał Hauptmann, na przykładzie Niemców i Polki, lecz Polaków i Ukrainki. Teza dyskusyjna, lecz możliwa do obronienia.

Tyle że widelec Kleczewskiej jest jakiś tępy i słabej jakości. Wszystko się rozmywa, powracają jej stare pomysły teatralne, a reżyserka – zapraszana do realizacji sztuk w Teatrze Narodowym, teraz w Powszechnym, a wkrótce w Żydowskim – postanowiła się rozprawić z tzw. warszawką.

Lecząc kompleks niedocenianej w stolicy artystki, wzbogaca tekst Hauptmanna o satyrę na dzisiejsze mieszczaństwo. W porządku, gdy sięga po wynurzenia Michała Żebrowskiego o swoiście rozumianym „wyższym poziomie teatru". Gorzej, gdy wrzuca do tego samego kotła inne nazwiska.

Kleczewska odreagowuje własne problemy, wkładając w usta bohaterów wypowiedzi tych, którzy nie mają do niej stosunku bałwochwalczego. Stąd przyprawianie gęby Grzegorzowi Małeckiemu, nakłonienie Marii Robaszkiewicz, by parodiowała wypowiedź Joanny Szczepkowskiej o homolobby. Są też ironicznie podane tezy Jana Englerta o rzemiośle aktorskim.

Reklama
Reklama

Aktorski desant z Bydgoszczy przybyły z misją deratyzacji tonie (dosłownie i w przenośni) w morzu piany, którą sam wytworzył. Tragedia Poliny w poruszającej interpretacji Karoliny Adamczyk ginie w pianie grafomanii i nieporadności reżyserskiej. Po prostu królowa jest naga. I, co gorsza, nie ma na co patrzeć.

 

 

 

 

Sztuka przedstawia dramat Pauliny, polskiej służącej pracującej u niemieckich mieszczan. Jej pracodawcy traktują ją bezwzględnie i zmuszają do sprzedaży dziecka, bo pani domu jest bezpłodna. Maja Kleczewska, sięgając po dramat z 1911 roku, postanowiła wraz z Łukaszem Chotkowskim przenieść go we współczesne polskie realia.

Ponieważ – jak podkreśla – uwielbia swymi spektaklami, „wbić widelec w oko widza", relację kat – ofiara rozpatrujemy, nie jak chciał Hauptmann, na przykładzie Niemców i Polki, lecz Polaków i Ukrainki. Teza dyskusyjna, lecz możliwa do obronienia.

Reklama
Teatr
Kożuchowska, Seniuk, Sarzyńska zagrają na wrocławskim dworcu PKP
Teatr
Robert Wilson nie żyje. Pracował z Lady Gagą, Tomem Waitsem, Danutą Stenką
Teatr
Grażyna Torbicka: Kocham kino, ale kocham też teatr
Teatr
Festiwal w Awinionie: Masakra w Gazie i proces 52 gwałcicieli Gisèle Pelicot
Teatr
Dano nam raj, a my zamieniamy go w piekło. Startuje Festiwal Szekspirowski
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama