Jako pierwszy miał zostać zabity mieszkający w Kijowie znany rosyjski reporter wojenny Arkadij Babczenko. Jego śmierć w ubiegłym tygodniu upozorowała Ukraińska Służba Bezpieczeństwa (SBU), która, jak twierdzi sam Babczenko, uratowała mu życie.
W sprawie planowanego zabójstwa Babczenki w Kijowie został zatrzymany niejaki Borys German. Lokalne media podają, że jest dyrektorem wykonawczym ukraińsko-niemieckiego przedsiębiorstwa Schmeisser, które współpracowało z ukraińskim przemysłem zbrojeniowym. To on, według SBU, miał zorganizować morderstwo dziennikarza i dostać na to od rosyjskich służb 40 tys. dolarów. Ukraińskie służby twierdzą, że do zabójstwa miało dojść 26 maja, wtedy w Kijowie odbywał się finał Ligi Mistrzów.
Kilka dni temu prokurator generalny Ukrainy Jurij Łucenko oświadczył, że dzięki inscenizacji zabójstwa Babczenki śledczy dotarli do listy, na której jest 47 nazwisk. Według Kijowa, wszyscy mieli być zabici na zlecenie Kremla. Prawdziwą burzę w ukraińskich mediach wywołał portal strana.ua, który, powołując się na źródło w SBU, wrzucił listę do sieci. Na liście tej znalazł się m.in. znany ukraiński dziennikarz i publicysta Witalij Portnikow, mieszkający w Kijowie rosyjscy dziennikarze Matwiej Ganopolski i Jewgienij Kiesielow, zastępca szefa krymskotatarskiej stacji ATR Ajder Mudżabajew oraz szefowa popularnego portalu Ukraińska Prawda Olena Prytula, której partner, pochodzący z Białorusi dziennikarz Paweł Szeremet, został zamordowany w Kijowie w 2016 r. SBU nie potwierdziło autentyczności tej listy, ale wszczęło postępowanie karne w związku z „wyciekiem informacji z materiałów śledztwa". Wiele znajdujących się na liście osób już zostało przesłuchanych przez SBU.
Lista wywołuje jednak sporo pytań. Znajdują się na niej jedynie nazwiska osób, a obok niektórych jest odwołanie do ich profili na popularnym portalu społecznościowym. Brak jest jednak adresów czy numerów telefonów komórkowych.
– Wygląda na to, że listę tę sporządzono nie w Moskwie, lecz zrobili to ludzie, pracujący dla rosyjskich służb na Ukrainie. Ich zadaniem była destabilizacja i chaos na Ukrainie przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi (odbędą się w 2019 roku – red.). To oni zaproponowali rosyjskim służbom listę potencjalnych ofiar i stwierdzili, że ich śmierć doprowadzi do destabilizacji. Wyboru mieli dokonać ich pracodawcy w Rosji i hojnie za to zapłacić – mówi „Rzeczpospolitej" znajdujący się na liście dziennikarz, który zastrzega anonimowość.