W środę administracja Donalda Trumpa ogłosiła, że nałoży nowe sankcje na Rosję. To nieco spóźniona reakcja na próbę zabójstwa byłego szpiega rosyjskiego Siergieja Skripala i jego córki Julii, do której doszło 4 marca w Wielkiej Brytanii. Próbę zabójstwa władze brytyjskie przypisały Rosjanom, a państwa Unii Europejskiej je solidarnie wsparły.
Użycie substancji chemicznej, którą zatruto Skripala, jest wbrew prawu międzynarodowemu z 1991 r. o eliminacji broni chemicznej i biologicznej. Według tego prawa Stany Zjednoczone powinny były wystosować sankcje wiosną br., w ciągu dwóch miesięcy od oficjalnego wniosku, który został złożony w Kongresie w marcu.
Termin minął bez echa i dopiero pod koniec lipca przewodniczący kongresowej komisji ds. międzynarodowych Ed Royce zaapelował do prezydenta, by ten podjął działania.
– Spóźnili się z tymi sankcjami o kilka miesięcy. To, że robią to teraz, pokazuje tylko, że są pod coraz większą presją polityczną, aby ukarać Rosję za jej złośliwe działania – powiedział były przedstawiciel Departamentu Obrony Mark Simakovsky.
Czytaj także: Rosja nalega na kontrolę brytyjskiego laboratorium wojskowego