W czwartek w rozmowie z wiceprezydentem USA Mike'em Pence'em Erdogan zgodził się na pięciodniowy rozejm, który miał dać czas bojownikom kurdyjskim na opuszczenie "bezpiecznej strefy", którą Turcja zamierza ustanowić w północno-wschodniej Syrii, w pobliżu swojej granicy.
Miałaby ona zajmować obszar o długości 440 km wzdłuż granicy i 32 km wgłąb Syrii.
Dziś kruchy rozejm jeszcze trwa, ale Turcja poinformowała o 14 "prowokacyjnych atakach z Syrii" w ciągu ostatnich 36 godzin, a dziennikarze potwierdzają, że kilka tureckich pojazdów wojskowych przekroczyło granicę z Syrią.
Erdogan powiedział, że jeśli porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi, sojusznikiem NATO, mające na celu wycofanie kurdyjskiej milicji YPG zawiedzie, Turcja będzie kontynuować operację wojskową.
- Jeśli rozejm działa, to dobrze. Jeśli nie - będziemy miażdżyć głowy terrorystów, gdy minie jego czas - mówił Erdogan podczas wizyty w prowincji Kayseri.