Te informacje wyciekły z aresztu dzięki współosadzonym, a podało je niezależne stowarzyszenie dziennikarzy BAJ.
- Andrzej rzeczywiście ma koronawirusa. Całkowicie stracił węch. Informacje te się potwierdziły, jego stan zdrowia jest kiepski. Przez to ma zaburzenie rytmu serca. Ma kłopoty z sercem, dlatego bardzo uważał i wiedział, że nie może zachorować na koronawirusa, bo może dojść do ciężkich powikłań – mówi „Rzeczpospolitej” Oksana Poczobut, żona Andrzeja Poczobuta.
- Potrzebuje konkretnych leków, na szczęście dzisiaj udało się nam je przekazać. Dzwoniłam do więzienia, prosiłam, by przyjęli, bo poprzednio nie udało się tego zrobić. Okazało się, że był w tym czasie w Komitecie Śledczym. Trudno sobie wyobrazić, co przeżywa w tych warunkach, bo nawet w domu w upały często musieliśmy dzwonić po pogotowie – opowiada. – Córka dzisiaj otrzymała list od Andrzeja, napisał, że mają wszy w celi. Warunki są fatalne. Pisał wcześniej, że w jednej celi jest trzynaście osób. Niewiele może napisać, bo jeżeli list nie przejdzie cenzury, nie dojdzie do adresata – mówi.
Dziennikarz i członek Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi został zatrzymany 25 marca w Grodnie. Tydzień później usłyszał zarzut podżegania do nienawiści, za co grozi od 5 do 12 lat więzienia.
Oskarżenie ma związek z organizacją tradycyjnego kiermaszu Kaziuki, który władze Białorusi potraktowały jako nielegalne zgromadzenie.