Kiedy po czterech godzinach obrad członkowie ławy przysięgłych weszli na salę, emocje sięgnęły zenitu. Chwilę potem na pytanie sekretarza sądowego padła odpowiedź: "winny". Jakub T. przyjął werdykt ze spokojem. Jego rodzice i znajomi wyszli z sali. Na korytarzu część przyjaciół Polaka przebrała się w koszulki z napisem "wolność dla Jakuba". – Nie wiem, co mamy robić – mówił załamany Janusz T., ojciec skazanego. Rozstrzygnięcia słuchała też rodzina ofiary – Jane H., oraz sama poszkodowana. Kiedy przysięgli uznali Jakuba T. za winnego, słychać było brawa.
Ława przysięgłych nie była jednomyślna. O winie Polaka zadecydowała dopiero po drugiej naradzie, stosunkiem głosów 11: 1.
Już dawno żaden proces w Exeter nie wzbudzał tak dużego zainteresowania. Od wczesnego ranka przed Sądem Koronnym rozstawiały się ekipy telewizyjne. Galerie dla mediów oraz publiczności zapełniły się do ostatniego miejsca. – Mam żal do miejscowej policji. Najpierw skazali niewinnego, a później dopasowali dowody. Trudno być optymistą, ale wierzymy, że syn tego nie zrobił – powtarzał Janusz T.
Punktualnie o 10.30 miejscowego czasu sędzia Graham Cottle rozpoczął podsumowywanie dowodów. Mówił dwie godziny. Przypomniał ranek 23 lipca 2006 r., kiedy to oczom jednej z mieszkanek Exeter ukazał się przerażający widok. Spod zaparkowanego przy drodze samochodu wystawały dwie bose stopy. Pod autem leżała poturbowana kobieta – 48-letnia Jane H.
W szpitalu okazało się, że została nie tylko pobita, ale i brutalnie zgwałcona. Nikt jednak tego nie widział. Sędzia bardzo sugestywnie opisał obrażenia, jakie odniosła. Mówił też o oskarżonym. Przypomniał, że Jakub pracował w miejscowym hotelu i że feralnego dnia bawił się ze znajomymi w dyskotece. – Jego siostra powiedziała, że po alkoholu nigdy nie był agresywny – podkreślał sędzia Cottle.