Dmitrij Rogozin, rosyjski ambasador przy NATO, omal nie wywołał w piątek paniki. – Jeśli Unia Europejska i NATO wejdą w konflikt z ONZ w sprawie Kosowa, Rosja może użyć brutalnej siły, która nazywa się zbrojna – taką wypowiedź od rana cytowały największe światowe media. Od ogłoszenia niepodległości przez Kosowo żaden rosyjski polityk nie wypowiadał się tak ostro.
– Będzie nowa wojna? – dopytywali się ludzie. Po południu rosyjska agencja Interfax usunęła feralną wypowiedź Rogozina. Słowa o brutalnym użyciu siły zniknęły. Pozostało tylko jedno zdanie. – To mafia narkotykowa stoi za niepodległością Kosowa – miał powiedzieć Rogozin.
Nagle okazało się też, że to Interfax się pomylił i przeinaczył słowa ambasadora, gdyż on sam nigdy nic takiego nie powiedział. – Został źle zacytowany – usłyszała PAP w Kwaterze Głównej NATO. Niedawno Rogozin groził jednak Polsce w związku z budową amerykańskiej tarczy antyrakietowej.
– Radzimy Rosji, by była bardziej odpowiedzialna w publicznych komentarzach na temat Kosowa – skwitował Nicolas Burns z amerykańskiego Departamentu Stanu. Dodał, że władze w Moskwie powinny zdystansować się od wypowiedzi Rogozina.
– Na pewno nie doczekamy się powtórki wydarzeń z lat 90. Owszem, nadal może dochodzić do poważnych i krwawych incydentów, ale wojny nie będzie– mówi „Rz” Éliane Mossé, ekspert do spraw bałkańskich we francuskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. I podkreśla: – Rosja protestuje i straszy NATO, prężąc muskuły przed mającymi się odbyć lada dzień wyborami prezydenckimi.