– Jeśli premier Bertie Ahern będzie kandydował na prezydenta Unii Europejskiej, Polska go poprze – deklarował niedawno Donald Tusk po spotkaniu w Warszawie z szefem irlandzkiego rządu. Jak podkreślał, „niewielu jest polityków o takim autorytecie i kwalifikacjach“.
Zamiast unijnej prezydentury 57-letni Ahern ma teraz inny temat do rozmyślań. Sąd prowadzi przeciw niemu postępowanie w związku z zarzutem korupcji, a opozycja coraz głośniej domaga się wyjaśnień. Wczoraj Ahern przyznał, że oskarżenia coraz bardziej utrudniają pracę rządu, i zapowiedział dymisję.
– Spodziewaliśmy się jego odejścia, choć nie myśleliśmy, że dojdzie do tego tak szybko. Dziś właściwie jeszcze nie wiadomo, jak ciężkie są zarzuty. Dopiero czekamy na pełny raport na ten temat – mówi „Rz“ Michael Brennan, publicysta gazety“The Irish Independent“.
W przeszłości Ahern kilkakrotnie stawał przed sądem antykorupcyjnym badającym powiązania między politykami i deweloperami. Sam przyznał, że na początku lat 90. otrzymywał znaczne sumy od biznesmenów i członków swojej rodziny, w tym – jak to określił – „polityczną dotację na użytek prywatny“. Polityk zapewnia jednak, że te dotacje nie służyły przekupstwu.
– Nigdy nie otrzymałem żadnej łapówki. Nie zrobiłem niczego złego, nikomu nie wyrządziłem krzywdy – mówił wczoraj, cytowany przez internetowe wydanie „Irish Times“.