Nicolas Sarkozy potwierdził też, że jego kraj wraca do struktur wojskowych NATO, które opuścił w 1966 roku. – Dzięki USA zakończyła się zimna wojna. Teraz dzięki powrotowi Francji do sojuszu będziemy mogli lepiej stawić czoła nowym wyzwaniom – mówiła stojąca obok kanclerz Niemiec Angela Merkel.

Wspólne wystąpienie obojga przywódców urosło do rangi symbolu. Oba kraje miały z NATO na pieńku. Berlin wywołał poważny kryzys w sojuszu, odmawiając wysłania swoich żołnierzy w niebezpieczne regiony Afganistanu. Niemcy i Francja stanęły też w NATO na czele frontu, który utrudnia podejmowanie decyzji mogących zadrażnić stosunki z Rosją.

Teraz, stojąc ramię w ramię, Merkel i Sarkozy zapewniali, że oba kraje mogą się stać siłą napędową nie tylko UE, ale także sojuszu. – Następny szczyt NATO odbędzie się na francusko-niemieckiej granicy w Strasburgu i Khel. Ma to ogromne symboliczne znaczenie – podkreślała Merkel.Amerykanie zapewniają, że w Bukareszcie udało się zażegnać kryzys wywołany sporem o misję w Afganistanie. Chociaż Niemcy wciąż nie chcą walczyć z talibami, zdecydowali się wysłać dodatkowe oddziały, które pomogą w odbudowie Afganistanu.

Francuscy żołnierze zajmą na wschodzie miejsce Amerykanów, którzy udzielą wsparcia Kanadyjczykom na niebezpiecznym południu. Kanada groziła, że wycofa 2500 żołnierzy, jeśli nie otrzyma pomocy. Aby przełamać kryzys, Polska zaoferowała Kanadyjczykom swoje helikoptery. Postanowiła też wysłać 400 dodatkowych żołnierzy, zwiększając swój kontyngent do 1600 żołnierzy.

– Powrót syna martnotrawnego do sojuszu z jednym batalionem jest tutaj bardziej zauważalny niż poważny wkład Polski w misję w Afganistanie. Trochę mi przykro – mówił szef MON, Bogdan Klich.