Szacunki ofiar i zniszczeń spowodowanych przez cyklon Nargis (czyli Narcyz) są coraz bardziej przerażające. W okolicach miasta Labutta żywioł zmiótł z powierzchni ziemi kilkadziesiąt wsi. – Szacuje się, że jest tam około 80 tys. zabitych – powiedział wczoraj AFP Tin Win, dowódca tamtejszego okręgu wojskowego.
– Oceniam, że połowa zabitych to starcy i dzieci, którzy zginęli nie wskutek samego cyklonu, lecz w fali zalewowej pochłaniającej wszystko na swo-jej drodze – mówi „Rz” Michał Przedlacki, koordynator pomocy dla Birmy w Polskiej Akcji Humanitarnej. – Sam ratowałem się kiedyś z fal tsunami w Azji. Dają radę młodzi, silni mężczyźni, którzy mają siłę czegoś się chwycić albo gdzieś wdrapać. Inni giną – tłumaczy.
W prowincjach nawiedzonych przez kataklizm, będących ryżowym spichlerzem Birmy, mieszkają 24 mln ludzi. To niemal połowa populacji 53-milionowego kraju. Pomoc pozbawionym dachu nad głową i głodującym ludziom jest skrajnie trudna: drogi zostały zablokowane przez powalone drzewa, linie telefoniczne są przerwane. Do wielu miejsc można dotrzeć tylko helikopterem.
Połowa ofiar to starcy i dzieci. Uratować się mogli tylko silni i młodzi
– Fale zalewowe zanieczyściły wodę pitną, ludzie zaczynają walczyć o dostęp do wody. Wielu z tych, którzy zobaczyli dziś wschód, nie ujrzy już zachodu – mówi Przedlacki.