Rządząca w Rangunie junta wojskowa wcale nie ukrywa, że wprawdzie chętnie przyjmie wszelką pomoc rzeczową i finansową dla ofiar cyklonu (nawet od Amerykanów), ale nie zamierza wpuszczać do Birmy zagranicznych ratowników ani dziennikarzy.
– Doceniamy szczodrość wspólnoty międzynarodowej, ale dystrybucją zajmiemy się sami – powiadomiło birmańskie MSZ. Dla Światowego Programu Żywnościowego (WFP) Narodów Zjednoczonych odmowa przyznania wiz ekspertom to wydarzenie bez precedensu w historii akcji humanitarnych. Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun na próżno próbował nawiązać w piątek bezpośredni kontakt z przywódcą junty Thanem Shwe. Miał nadzieję, że namówi go do zmiany decyzji.
Zamknięcie drzwi przed zagranicznymi ekipami ratowniczymi i brak pewności, że pomoc trafi do poszkodowanych, skłoniły WFP do wstrzymania lotów do Rangunu. Wczoraj późnym wieczorem czasu polskiego zadecydowano o ich wznowieniu. Birma zdecydowała się nawet na przyjęcie jednego samolotu amerykańskiego, który ma dotrzeć w poniedziałek.
– Żywność i sprzęt, który zdołaliśmy wwieźć do Birmy, zostały skonfiskowane przez wojskowych – informował wcześniej w Bangkoku rzecznik WFP Paul Risley. Przejęty przez władze transport zawierał m.in. 38 ton wysokokalorycznych sucharów.
Oficjalny bilans spustoszeń dokonanych przez cyklon Nargis, który przeszedł nad południową Birmą w ubiegłą sobotę, to 23 tysiące ofiar śmiertelnych i 42 tysiące zaginionych. Nieoficjalnie mówi się o ponad 100 tysiącach zabitych. Liczbę ludzi pozbawionych dachu nad głową ONZ szacuje na półtora miliona.