Włochy obchodziły w piątek po raz pierwszy Dzień Ofiar Terroryzmu. 30 lat temu w bagażniku samochodu w centrum Rzymu znaleziono ciało uprowadzonego w krwawym zamachu 55 dni wcześniej przywódcę najpotężniejszej wówczas włoskiej partii politycznej Chrześcijańskiej Demokracji. Sprawcą było komando Czerwonych Brygad, terrorystycznej lewackiej organizacji wyrosłej z ruchu buntu młodzieży 1968 roku, a inspirowanej radykalnym marksizmem. Brigate Rosse, jak i podobne im terrorystyczne organizacje w RFN i Francji, cieszyły się wsparciem krajów bloku wschodniego. Wielu terrorystów szkolono w NRD, Czechosłowacji i w krajach arabskich.
Mord na powszechnie szanowanym we Włoszech Aldo Moro był początkiem końca Czerwonych Brygad. Stracili wówczas oparcie w radykalnej lewicy. Kilkuset ich członków schwytano, a reszta zbiegła do Francji, gdzie na początku lat 80. pod warunkiem zaprzestania terroryzmu i działalności politycznej azylu udzielił im ówczesny prezydent Francois Mitterrand. Ale w „czasach ołowiu”, jak o tym okresie mówią Włosi, Czerwone Brygady zamordowały 378 osób.
Co działo się przez 55 dni, które upłynęły od porwania do zamordowania Aldo Moro, jest do dziś przedmiotem spekulacji, polemik, programów publicystycznych i filmów fabularnych. W tym czasie apele o uwolnienie Moro wystosowali ówczesny sekretarz generalny ONZ Kurt Waldheim i zaprzyjaźniony z porwanym papież Paweł VI, który był ponoć gotów zapłacić okup. Ale Czerwonym Brygadom chodziło o wymianę więźniów. Ówczesny rząd pod kierownictwem Giulio Andreottiego nie wyraził na to zgody. Z analizy prowadzonych wówczas przez policję poszukiwań wynika, że doszło do poważnych zaniedbań. To dało asumpt do przypuszczeń i oskarżeń, że Moro padł ofiarą zmowy elit politycznych.
Jedna z teorii spiskowych głosi, że Moro jako architekt porozumienia chadecji z komunistami był nie na rękę radykałom. Inna mówi, że Moro miał zostać męczennikiem idei tego sojuszu i swoją śmiercią zrazić do Czerwonych Brygad.
Wielu terrorystów po odsiedzeniu kar cieszy się wolnością. Występują w telewizji, nierzadko nie wyrażając skruchy i próbując relatywizować swoje zbrodnie. Stąd prezydent Napolitano, składając wieniec w miejscu, gdzie znaleziono ciało Moro, apelował, by media nie nadawały im rozgłosu. Wspomniał również, że we Włoszech podnoszą głowę pogrobowcy Czerwonych Brygad. W 1999 i 2002 r. zamordowali rządowych ekspertów prawa pracy.