Niebo nad Pekinem

Chiny obiecały światu zieloną olimpiadę i z zapałem mierzą liczbę dni, które można uznać za „błękitne”. Ale pekińskie powietrze pozostaje szare od smogu i nic nie wskazuje na to, by sportowcy mieli wkrótce czym oddychać

Aktualizacja: 26.07.2008 13:40 Publikacja: 26.07.2008 01:54

Niebo nad Pekinem

Foto: AFP

Red

Codziennie stacje monitorujące rozmieszczone w całym Pekinie mierzą zanieczyszczenie powietrza, by oszacować, czy tamtejsze niebo można oficjalnie określić mianem błękitnego, i podają wynik w skali od 1 do 500. Władze miasta nie robią tego dla kaprysu. Pekin przygotowuje się do roli gospodarza letnich igrzysk olimpijskich 2008 i sprawdza, na ile skutecznie radzi sobie z oczyszczaniem powietrza.

W ostatnich latach liczba dni, w których niebo nad Pekinem można było uznać za błękitne, stale rosła. W zeszłym roku oficjalnie uznanych za czyste (wynik poniżej 100) było 255. Dzięki tej poprawie Pekin ma nadzieję przekonać świat, że w sierpniu olimpijscy sportowcy nie będą rozpaczliwe łapać powietrza w płuca.

– Mamy oczywiście nadzieję na najlepsze – twierdzi Jon Kolb, członek Kanadyjskiego Komitetu Olimpijskiego – ale przygotowujemy się na najgorsze.

Dla olimpijczyków z całego świata jakość pekińskiego powietrza przekłada się bezpośrednio na wyniki, jakie osiągną. Istnieje obawa, że problemy z oddychaniem mogą ograniczyć wydolność zawodników i uniemożliwić im bicie kolejnych rekordów. Dla około 12 milionów mieszkańców zatrucie środowiska to problem zdrowia i jakości życia, od którego nie sposób uciec. Sceptycyzm wobec rzetelności systemu pomiaru „Błękitne niebo” jest powszechny. Więcej, pojawiają się poważne wątpliwości, czy miasto będzie w stanie się oczyścić na długo potem, gdy igrzyska się skończą.

Pekin przez lata uznawano za jedno z najbardziej zanieczyszczonych miast na świecie. By zdobyć prawo do organizacji igrzysk, stolica Chin obiecała zieloną olimpiadę i podjęła inicjatywy ekologiczne uznawane obecnie za modelowe dla reszty kraju. Jednak Pekin, choćby nie wiadomo jak zielony, nie oznacza Pekinu, który zwalnia tempo rozwoju. Urzędnicy sprzyjają również dokonującej się w piorunującym tempie urbanizacji, dlatego postęp w dziedzinie ekologii wydaje się umiarkowany, jeżeli nie wręcz iluzoryczny.

Pekin przypomina sportowca, który chce dojść do formy, ćwicząc na ruchomej bieżni i jednocześnie opychając się podwójnymi cheeseburgerami. Trujące fabryki są przenoszone lub zamykane, ale emisja spalin samochodowych rośnie, bo w mieście przybywa codziennie do 1200 nowych samochodów osobowych i ciężarówek. Wymienia się opalane węglem piece, co obniża emisję dwutlenku siarki w mieście, ale metropolia i tak jest coraz bardziej zapylona, bo szaleństwo budowlane trwa w najlepsze i nic nie wskazuje, by miało się skończyć.

Chiny stoją wobec nierozwiązywalnego dylematu, jak połączyć szybki rozwój gospodarki z ochroną środowiska. Jednak bliski termin olimpiady w Pekinie oznacza, że miasto potrzebuje natychmiastowej odpowiedzi. Komunistyczna Partia Chin chce, by olimpiada była pokazem jej potęgi, więc żadnego szczegółu nie pozostawia przypadkowi. Naukowcy krzyżowali nawet różne odmiany chryzantem, by mieć pewność, że zakwitną w sierpniu.

Teraz Pekin próbuje manipulować jakością powietrza. Przez wiele miesięcy naukowcy traktowali miasto jak laboratorium, testując kierunki wiatru i strukturę atmosfery, wskazując jednocześnie lokalne i regionalne źródła zanieczyszczeń. Olimpijski plan awaryjny został zaaprobowany przez Pekin i sąsiednie prowincje. Szczegółów nie ujawniono opinii publicznej, lecz wiadomo, że w grę wchodzi zamykanie fabryk i ograniczanie ruchu samochodowego na czas igrzysk.

– Zrobimy wszystko, by w sierpniu 2008 roku jakość powietrza odpowiadała wymaganym standardom – zapewnił już pod koniec ubiegłego roku władze MKOl Liu Qi, przewodniczący chińskiego komitetu organizacyjnego.

Mieszkańcy Pekinu w przeważającej większości popierają olimpiadę i uznają za oczywiste, że urzędnicy zrobią wszystko, co konieczne, by zapewnić czyste powietrze. W sierpniu ubiegłego roku, podczas czterodniowego testu usunięto z ulic milion samochodów, by ocenić natężenie zanieczyszczeń i ruchu. Ludzie wiedzą jednak również, że nadzwyczajne środki mają ograniczony żywot.

– Tak, słyszałem o tym – mówi inżynier z jednej z fabryk, która może zostać tymczasowo zamknięta. Nie chce podać nazwiska, ponieważ nie zgadza się z polityką rządu. – To jakbyś zaprosił gości do domu i schował wszystkie swoje dzieci pod łóżko, żeby mieszkanie wyglądało ładniej. Jeżeli wszystkie trujące fabryki zostaną zamknięte na czas olimpiady, po jej zakończeniu dojdzie do eksplozji zanieczyszczeń, gdy te zakłady zostaną ponownie uruchomione.

Pekińscy urzędnicy mówią, że olimpiada będzie miała trwały i pozytywny wpływ na ekologię miasta. Przedstawiciele Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego przyznają, że jakość powietrza pozostaje problemem, ale podkreślają, że sytuacja byłaby dużo gorsza, gdyby nie podjęto kroków związanych z olimpiadą. – Generalnie idziemy ku lepszemu – twierdzi Simon Balderstone, doradca MKOl ds. ochrony środowiska.

Jednak smog pozostanie prawdopodobnie poważnym i długoterminowym wyzwaniem, bo populacja Pekinu może ostatecznie przekroczyć 20 milionów ludzi. Naukowcy twierdzą też, że miasto nigdy nie będzie w stanie oczyścić się samo, jeżeli nie zrobią tego również otaczające go regiony przemysłowe.

Innymi słowy „Błękitne niebo” pozostanie w sferze deklaracji.

Kiedy w lipcu 2001 roku Pekin wygrał walkę o organizację igrzysk w 2008, zwycięstwo to miało posmak rehabilitacji. Osiem lat wcześniej Międzynarodowy Komitet Olimpijski odrzucił pierwszą kandydaturę Pekinu z licznych powodów, między innymi z racji zatrucia środowiska naturalnego.Tym razem organizatorzy z Pekinu obiecali solidną poprawę.

– Pekin przeszedł długą drogę od czasu złożenia swojej ostatniej kandydatury w 1993 roku – mówi Wang Wei, wysoki rangą przedstawiciel chińskiego komitetu organizacyjnego podczas finałowej prezentacji miasta, która miała miejsce w Moskwie w 2001 r. – Miasto podjęło gigantyczne kroki na rzecz walki z zatruciem środowiska spowodowanym przez industrializację i wzrost gospodarczy.

Ekologiczny program dla Pekinu zapoczątkowano w 1997 roku. Ilość oczyszczanych ścieków podwoiła się od 2001. Zużycie gazu ziemnego skoczyło 38-krotnie, bo miejscy urzędnicy wymienili kotłownie i piece opalane węglem. Fabryki zamykano lub przenoszono na przedmieścia. Posadzono miliony drzew.

– Przez lata miasto miało niewiele regulacji dotyczących ochrony środowiska – wyjaśnia Balderstone, ekologiczny doradca MKOl, który regularnie konsultuje się z urzędnikami w Pekinie. – Wygląda na to, że teraz próbuje nadrobić stracony czas.

Z drugiej strony olimpijska kandydatura Pekinu zintensyfikowała i tak już zawrotny boom budowlany. Według organizatorów olimpiady wartość pekińskiego udziału w PKB całego kraju podskoczyła od 2000 roku o 144 procent. Nowe budynki biurowe i apartamentowce zdają się wyrastać co tydzień. Od początku 2002 roku rozpoczęto budowy o łącznej powierzchni ponad 153 mln mkw., a większość nie ma związku z olimpiadą.

Tempo przemian w krajobrazie miasta może zapierać dech w piersiach, ale zarazem to szalenie energochłonny proces. Władze Pekinu wprowadziły wymóg, by fabryki i elektrownie były opalane czystszym, mniej zasiarczonym węglem, ale miały również nadzieję na generalną redukcję zużycia węgla przed olimpiadą. Tymczasem zużycie tego surowca w stolicy Chin osiągnęło w zeszłym roku rekordowy poziom 30 milionów ton. Pekin ma również tylko jeden biurowiec, który zgodnie z międzynarodowymi standardami oszczędzania energii kwalifikuje się jako budynek ekologiczny. A budownictwo będzie się dalej szybko rozwijać.

– Myślę, że czeka nas jeszcze 20 – 30 lat urbanizacji – ocenia Wu Weija, profesor z Instytutu Studiów Urbanistycznych przy Uniwersytecie Tsinghua. – Skala budownictwa w Pekinie nie zmniejszy się po olimpiadzie.

Jednocześnie eksplozja na rynku motoryzacyjnym spowodowała, że miasto stanęło w korkach i utonęło w spalinach. Pekin ma dziś ponad 3 miliony aut, a co roku przybywa 400 tys. nowych. Uzależnienie miasta od transportu samochodowego sprawia, że jego atmosfera nie ma co liczyć na chwilę wytchnienia. Podobnie jak w innych chińskich metropoliach duże ciężarówki mogą wjechać do centrum tylko w nocy. Spaliny z dieslowskich silników są tak uciążliwe, że w stolicy Chin stężenie niebezpiecznego dla zdrowia pyłu PM 2.5 jest najwyższe między północą a trzecią w nocy.

Pekin walczy z zatruciem powodowanym przez samochody, narzucając najostrzejsze w Chinach standardy dotyczące emisji spalin. Niemal 79 tys. nowych, bardziej ekologicznych taksówek zastąpiło starsze, wysłużone modele. Pekin nie zdecydował się jednak na zniechęcanie mieszkańców do posiadania prywatnych samochodów przez wprowadzenie niebotycznych opłat rejestracyjnych. Tak zrobił Szanghaj. W zależności od samochodu opłata za wydanie tablic rejestracyjnych może tam wynieść równowartość aż 7 tys. dolarów, w rezultacie w Szanghaju przybywa rocznie czterokrotnie mniej samochodów niż w Pekinie.

Problemy stolicy pogłębia fakt, że system transportu publicznego był latami zaniedbywany. Dziś miasto rozbudowuje linie metra i kończy połączenie kolejowe z lotniska do śródmieścia. Liczba właścicieli samochodów i tak jednak rośnie. – Jeżeli zniechęci się ludzi do posiadania samochodu, system transportu publicznego tego nie udźwignie – mówi profesor Wu.

Kolb z Kanadyjskiego Komitetu Olimpijskiego spędził większość sierpnia ubiegłego roku w Pekinie, próbując odpowiedzieć na pytanie, które wraz ze zbliżaniem się igrzysk coraz wyraźniej wisiało nad miastem: czy jakość powietrza rzeczywiście się poprawiła?

Kolb, psycholog ochrony środowiska, odwiedził oficjalnie kilka stadionów, a na kilka innych zakradł się po kryjomu, by za pomocą niewielkiego urządzenia monitorującego zmierzyć poziom zanieczyszczeń.

5 sierpnia jego pomiar pyłu typu PM 10 wykazał poziom czterokrotnie przekraczający normy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).

– Nie ma co do tego wątpliwości. Powietrze w Pekinie wymyka się wszelkim klasyfikacjom – stwierdził.

Dekadę temu Pekin wprowadził program „Błękitne niebo”, by mierzyć stężenie dwutlenku siarki, dwutlenku azotu i PM 10. W ramach systemu urządzenia monitorujące regularnie odczytywały zawartość każdej z trujących substancji w powietrzu, a następnie obliczały 24-godzinną średnią. Dzienny wskaźnik jest określany na podstawie tej substancji, która miała największą średnią.

Dla autorytarnego chińskiego rządu ten system stanowił przełom. I tak jednak normy jakości powietrza w Chinach są mniej restrykcyjne niż w Stanach Zjednoczonych. W istocie dzień uznany w Pekinie za dobry, w USA zostałby zazwyczaj zapisany w kategorii podwyższonej zawartości spalin.

W 1998 roku Pekin zanotował jedynie 100 dni błękitnych. W każdym kolejnym roku miasto poprawiało ten wynik. Czystszy węgiel pomógł zredukować od 2001 roku emisję dwutlenku siarki o 25 procent. Spadła również emisja dwutlenku azotu. Jednak największym problemem Pekinu pozostaje PM 10 i inne pyły wytwarzane przez budownictwo, przemysł i samochody.

Średni dzienny poziom PM 10 przekracza zarówno normy krajowe, jak i WHO. W 2004 roku, według danych ambasady amerykańskiej w Pekinie, stężenie pyłów w powietrzu było tam większe niż w Nowym Jorku, Los Angeles, Waszyngtonie, Chicago i Atlancie razem wziętych. Opublikowany w ubiegłym roku raport Programu Ekologicznego ONZ konkludował, że „zanieczyszczenie powietrza jest wciąż najpoważniejszą ekologiczną i zdrowotną kwestią, z którą ma do czynienia miasto”.

Skala systemu „Błękitne niebo” kończy się na wartości 500, ale w najgorsze dni faktyczne zanieczyszczenie może być nawet większe. Za dobry dzień w Pekinie uważa się taki, gdy wskaźnik nie przekracza wartości 101. Jednak nawet dobre powietrze nie jest często zbyt dobre: w tym roku Pekin miał 65 dni, w którym wynik wahał się między 95 a 100. To oscylowanie wokół punktu krytycznego przykuło uwagę internautów, a nawet jednej z zagranicznych ambasad, która sporządziła analizę podważającą oficjalne statystyki. Według Kolba olimpijczycy boją się ozonu, który może wywoływać stan zapalny dróg oddechowych i utrudniać oddychanie. Jednak system monitoringu w Pekinie nie mierzy poziomu ozonu, podobnie jak najdrobniejszych pyłów znanych pod nazwą PM 2.5.

W ubiegłym roku zespół chińskich i amerykańskich naukowców przeprowadził badania wykazujące, że dzienna koncentracja PM 2.5 w Pekinie jest o 50 – 200 procent wyższa, niż pozwalają amerykańskie standardy. Ich raport, opublikowany w magazynie „Atmospheric Environment”, pokazał również, że stężenie ozonu regularnie przekracza poziom uznawany za bezpieczny według amerykańskich standardów.

Trwają badania nad oceną wpływu zanieczyszczenia Pekinu na zdrowie. Jeden z raportów z 2003 roku ostrzegał, że zatrucie powietrza może być główną przyczyną przedwczesnych zgonów związanych z przewlekłym zapaleniem płuc, szczególnie zimą. Inne badania wykazywały, że liczba przyjęć na oddziałach intensywnej terapii rośnie w dniach, gdy stężenie zanieczyszczeń jest wyższe.

Doktor Li Yi, specjalista chorób dróg oddechowych ze Szpitala Pekińskiego, mówi, że ma obecnie 50 pacjentów dziennie, czyli o połowę więcej niż dekadę temu. Z jego obserwacji wynika, że liczba przypadków astmy rośnie gwałtownie, przybywa również pacjentów, którzy mają raka płuc, mimo że nie palą papierosów.

– Nie można powiedzieć, że zatrucie środowiska jest jedynym powodem – wyjaśnia doktor Li. – Ale liczba przypadków raka płuc u niepalaczy rośnie teraz szybciej.

W sierpniu 2007 roku Pekin rozpoczął roczne odliczanie do igrzysk imprezą na placu Tiananmen i kilkoma próbnymi konkursami sportowymi w innych częściach miasta. Przewodniczący MKOl Jacques Rogge z uznaniem wypowiedział się o pekińskich przygotowaniach, ale ostrzegł również, że zanieczyszczenia mogą wymusić przesunięcie zawodów w niektórych dyscyplinach wytrzymałościowych.

Hu Fei, dyrektor Instytutu Fizyki Atmosferycznej w Pekinie twierdzi, że wszelkie obawy są przesadzone. – Ale powinniśmy się martwić tym, co będzie potem – dodaje.

Hu mówi, że znalezienie długoterminowych rozwiązań jest trudne ze względu na położenie Pekinu. Otoczona z trzech stron górami stolica Chin musi polegać na wiatrach, które mogą rozgonić smog. Jednak te same wiatry przywiewają inne zanieczyszczenia do miasta. Raport „Atmospheric Environment” szacuje, że około 60 procent ozonu wykrytego na Stadionie Narodowym może pochodzić ze źródeł spoza metropolii.

Xu Jianpingowi, 55-letniemu konsultantowi biznesowemu, nie trzeba mówić, że w Pekinie, jest za dużo samochodów i za dużo się buduje. Z upodobaniem jeździ na rolkach i w ten sposób przemieszczał się do pracy, dopóki zanieczyszczenia nie sprawiły, że zaczął pluć czarną flegmą. Wszedł do Internetu i zamówił maskę gazową.

– Nie chcę jednak jej nosić – mówi Xu, obawiając się, że maska może zostać zinterpretowana jako protest przeciwko olimpiadzie. – To zaszkodziłoby wizerunkowi Chin.

Do czasu zakończenia igrzysk Xu będzie więc jeździł do pracy autobusem. A kiedy już życie w Pekinie wróci do normy, zamierza znowu zacząć jeździć na rolkach. Ale tym razem już w masce, jeżeli to będzie konieczne.

(C) New York Times 2008, distr by NYT Synd

Codziennie stacje monitorujące rozmieszczone w całym Pekinie mierzą zanieczyszczenie powietrza, by oszacować, czy tamtejsze niebo można oficjalnie określić mianem błękitnego, i podają wynik w skali od 1 do 500. Władze miasta nie robią tego dla kaprysu. Pekin przygotowuje się do roli gospodarza letnich igrzysk olimpijskich 2008 i sprawdza, na ile skutecznie radzi sobie z oczyszczaniem powietrza.

W ostatnich latach liczba dni, w których niebo nad Pekinem można było uznać za błękitne, stale rosła. W zeszłym roku oficjalnie uznanych za czyste (wynik poniżej 100) było 255. Dzięki tej poprawie Pekin ma nadzieję przekonać świat, że w sierpniu olimpijscy sportowcy nie będą rozpaczliwe łapać powietrza w płuca.

Pozostało 95% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 961
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 960
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 959
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 958