Rosjanie bombardują Gruzję

Moskwa kontra Tbilisi. Większość Osetii Południowej jest już w rękach rosyjskiej armii. W walkach zginąć mogło ponad 2 tysiące ludzi

Publikacja: 11.08.2008 04:00

Rosyjskie samoloty ostrzeliwały Gori przez cały weekend. Zabiły wielu cywilów

Rosyjskie samoloty ostrzeliwały Gori przez cały weekend. Zabiły wielu cywilów

Foto: Reuters

Zrujnowane miasta, opustoszałe wioski – tak wygląda Osetia Południowa po kilku dniach walk i bardzo silnego ostrzału, najpierw gruzińskiego, potem rosyjskiego. Wszystkie relacje z osetyjskiej stolicy Cchinwali były do siebie podobne: tego miasta w zasadzie już nie ma. – Ulice są zasłane trupami. Brakuje wody i żywności. Nie ma elektryczności, którą Gruzini odłączyli już wcześniej – powiedziała „Rz” Irina Gagłojewa, rzeczniczka samozwańczych władz Osetii Południowej.

Gruzini wczoraj wycofywali się z Osetii Południowej, a Rosjanie wprowadzali tam kolejne oddziały. Strona rosyjska przekonuje, że Cchinwali kontrolowane jest przez rosyjskie siły pokojowe. Ale Gagłojewa utrzymywała w rozmowie z „Rz”, że w mieście są jedynie osetyjscy ochotnicy. – Rosyjskie siły pokojowe jedynie pomogły nam obronić miasto – mówiła.

Agencja Reuters szacuje, że po obu stronach zginęło łącznie ponad 2 tysiące osób, w tym co najmniej dwóch zagranicznych dziennikarzy, ale straty trudno ocenić, bo Rosjanie, Osetyjczycy i Gruzini podają sprzeczne dane. Zdaniem strony rosyjskiej z Osetii od piątku uciekło do Rosji 30 tysięcy ludzi. Ilu uciekło do Tbilisi, nie wiadomo.

W miniony weekend trwały rosyjskie naloty na Gruzję. I w sobotę, i w niedzielę atakowane było Gori. Bomby i rakiety spadały na fabrykę samolotów i lotnisko w Tbilisi, a także na lotniska w Marnauli i Kopitnari. Zbombardowany został port w Poti nad Morzem Czarnym. Zdaniem strony gruzińskiej samoloty celowały też w główny ropociąg Baku – Tbilisi – Ceyhan, ale na szczęście nie trafiły. Tbilisi oskarża Rosjan o atakowanie celów cywilnych, ale Moskwa te twierdzenia odrzuca. Rosjanie przyznali natomiast, że stracili dwa samoloty – Su-25 i Tu-22.

Z Sewastopola na Krymie do wybrzeży Gruzji dotarły rosyjskie okręty. Jest wśród nich krążownik rakietowy „Moskwa”, a także trzy duże okręty desantowe. Według Rosjan te ostatnie mają służyć do ewakuacji uchodźców, ale w tym rejonie uchodźców nie ma. Wkrótce zresztą okazało się, że wyładowały w Abchazji 4 tysiące żołnierzy.

Rosjanie zapewniają, że nie chodzi o blokadę morską Gruzji. – To oznaczałoby wojnę. A my nie znajdujemy się w stanie wojny – przekonywał cytowany przez RIA Nowosti przedstawiciel sztabu rosyjskiej Marynarki Wojennej. Z tego samego źródła agencja dowiedziała się jednak, że marynarze dostali zadanie niedopuszczenia, aby do Gruzji drogą morską dotarło uzbrojenie. Wieczorem podano, że Rosjanie zatopili gruziński kuter rakietowy.

Rozpoczęły się też walki w strategicznie ważnym wąwozie Kodori w Abchazji. Prezydent nieuznawanej republiki Abchazji Siergiej Bagapsz ogłosił, że podjął decyzję o wyparciu wojsk gruzińskich z tego wąwozu, wysyłając w ten rejon tysiąc żołnierzy.

– Wojna do Tbilisi jeszcze nie dotarła, jednak świadczą o niej rzesze uchodźców z gruzińskich miejscowości zbombardowanych przez rosyjskie lotnictwo – mówi „Rz” Lewan Ramiszwili, mieszkaniec Tbilisi i szef tamtejszego Instytutu Wolności. – Zaczyna brakować dla nich miejsc, niektórzy z nich zajęli kilka szkół. Mieszkańcy Tbilisi masowo oddają krew. W szpitalach na razie nie brakuje lekarstw, ale kto wie, co będzie dalej.

Niepokój panuje i w dalekiej Moskwie. Na ulice wyszły liczne patrole milicji. Milicjanci sprawdzają dokumenty, interesują ich zwłaszcza osoby narodowości kaukaskiej.

Weronika Zieleńska, przewodnicząca Związku Polaków Osetii Północnej:Władykaukaz pełen jest uchodźców z Osetii Południowej, przepełnione są nimi szkoły i internaty. Ja przygarnęłam państwa Janowskich, Polaków z Cchinwali, chyba jedyną polską rodzinę z tego miasta. Ich cały dobytek przepadł, domu już nie ma. Na szczęście żyją, ale mąż starszej córki został po drugiej stronie granicy, nie wiadomo, co się z nim dzieje, płaczą za nim. We Władykaukazie jest bardzo niespokojnie. Codziennie jakieś demonstracje. Do wojskowych komend uzupełnień stoją kolejki ochotników. Martwimy się o młodych, którzy już chcieliby walczyć. W szpitalach mnóstwo rannych, ludzie oddają krew, w cerkwiach duchowni apelują o dary dla uchodźców. Boimy się o Gruzinów żyjących w naszym mieście od pokoleń. Choć nie mają nic wspólnego z wojną, przybysze z Cchinwali chętnie zorganizowaliby pogromy. Oby do tego nie doszło!

not. p.k.

reuters, afp, ap

Gruziński portal informacyjny

www.civil.ge

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019