– Kolejne referendum jest właściwą odpowiedzią na sytuację, w której się znajdujemy. Jeżeli chcemy pełnić rolę konstruktywnego członka Unii Europejskiej, nie możemy siedzieć bezczynnie i wciąż powtarzać, że „nie” oznacza „nie” – powiedział Roche dziennikowi „Irish Independent”.

Jego zdaniem „uparte obstawanie przy swoim” hamuje unijną integrację. – „Ani o milimetr dalej” to zła strategia. Pozostałych 26 członków UE prawdopodobnie przyjmie traktat do końca roku. Zepchnie nas to na europejski margines – przekonuje minister.

To pierwszy członek irlandzkiego rządu, który publicznie zasugerował rozpisanie ponownego referendum w sprawie unijnego traktatu. W czerwcu ponad 53 proc. Irlandczyków opowiedziało się przeciwko jego ratyfikacji. Dwa lata wcześniej pierwsza wersja konstytucji UE została odrzucona w referendach przez Francuzów i Holendrów. Według ostatnich sondaży dwie trzecie Irlandczyków stanowczo sprzeciwia się ponownemu głosowaniu nad traktatem lizbońskim.

Prezydent Francji Nicolas Sarkozy, którego kraj przewodniczy obecnie UE, podczas lipcowej wizyty w Dublinie został przywitany okrzykami „nie znaczy nie”. Wcześniej dał do zrozumienia, że chciałby skłonić Irlandczyków do powtórzenia referendum.

Irlandzki rząd obawia się jednak, że jeśli obywatele zostaną zmuszeni do ponownego głosowania nad traktatem, znów zwycieży „nie”. Rząd na propozycję Roche’a nie zareagował więc entuzjastycznie. – Minister wcale nie nawołuje do przeprowadzenia kolejnego referendum. To nie byłaby uczciwa odpowiedź na obecny kryzys – zapewnił rzecznik rządu Eoghan Ó Neachtain. Decyzja o dalszych losach traktatu ma zapaść na grudniowym szczycie Unii.