Gruzja zerwała w piątek stosunki dyplomatyczne z Rosją w związku z uznaniem przez nią niepodległości Osetii Południowej i Abchazji. – W sobotę wycofamy z Rosji swoich dyplomatów – poinformował wiceminister spraw zagranicznych Grigol Waszadze. Rosja zapowiedziała, że odpowie podobnymi krokami.
Eskalację konfliktu próbuje powstrzymać Unia Europejska. W poniedziałek na nadzwyczajnym szczycie przywódcy 27 państw mają wspólnie zareagować na podważanie przez Rosję integralności terytorialnej Gruzji. Od kilku dni trwają intensywne konsultacje między unijnymi stolicami. Szef polskiej dyplomacji kontaktował się w piątek z ministrami spraw zagranicznych Francji, Włoch, Wielkiej Brytanii i Szwecji. Szwedzki minister Carl Bildt opowiedział się za wysłaniem sił międzynarodowych do Abchazji i Osetii Południowej. Na specjalnej konferencji spotkali się przedstawiciele państw byłego bloku wschodniego. Dyplomaci uznali, że nie uda się Rosji zagrozić sankcjami. – To nie czas na takie działania – mówił też w Brukseli wysoki rangą dyplomata Francji, państwa, które kieruje obecnie Unią Europejską. Według niego żaden kraj UE nie zaproponował, by nadzwyczajny szczyt uchwalił restrykcje.
Unijni przywódcy są jednak zgodni, że trzeba wysłać Rosji wyraźny wspólny apel potępiający uznanie Abchazji i Osetii Południowej. Unia Europejska będzie się także domagać wypełnienia przez Rosję sześciopunktowego planu pokojowego. Wbrew umowie Moskwa wciąż nie wycofała z Gruzji swoich żołnierzy.
Między krajami UE istnieją różnice dotyczące sformułowań, jakie powinny się znaleźć w końcowej deklaracji ze szczytu. Polska, kraje bałtyckie i Wielka Brytania chcą, by Unia ostro potępiła Rosję. Ostrożnie zachowują się Niemcy i Francuzi. Najłagodniejsze jest stanowisko Włoch.
Zdaniem rosyjskiego dziennika “Kommiersant” tamtejsza dyplomacja próbuje przed szczytem wykorzystać te podziały. W zamian za poparcie Moskwa może obiecać największym krajom zmianę stanowiska w sprawie Iranu i ekonomiczne preferencje.