Z naszych informacji wynika, że Mińsk otrzymał listę 22 nazwisk czołowych opozycjonistów, którzy mieliby trafić do parlamentu w wyniku niedzielnych wyborów, gdyby o jego składzie zdecydował reżim, a nie wyborcy.
Jeśli obserwatorzy uznają, że wybory nie spełniły demokratycznych standardów, obecność wytypowanych przez Unię opozycjonistów mogłaby się stać pretekstem do zniesienia części sankcji nałożonych na białoruskie władze po wyborach w 2006 roku. Lista Brukseli ma także zapobiec sytuacji, w której Aleksander Łukaszenko wpuszcza do parlamentu przedstawicieli opozycji, ale dobiera takich, którymi mógłby później łatwo manipulować.
Władze zapewniają, że głosowanie będzie wyjątkowo uczciwe. – Szef państwa polecił, by te wybory przeprowadzić w sposób bezprecedensowo wolny, przejrzysty i otwarty, dostępny dla obserwatorów i zagranicznych mediów – zapewniała w piątek przewodnicząca Centralnej Komisji Wyborczej Lidia Jermoszyna w sali ogromnego Pałacu Republiki w centrum Mińska. Jermoszyna wyliczała: stworzono warunki, by każdy chętny mógł zgłosić swą kandydaturę; dopuszczono 14 tysięcy obserwatorów krajowych i 926 zagranicznych. Tym ostatnim dano możliwości działania „przekraczające uprawnienia ustawowe” – podkreśliła. – Wyszliśmy naprzeciw oczekiwaniom (Zachodu – przyp. red.), teraz oczekujemy takich samych kroków od nich – stwierdziła.
Białoruska telewizja państwowa ujęła to jeszcze dobitniej. – Wybory będą testem dla Unii Europejskiej – zapowiadał telewizyjny komentator. Jego zdaniem wszystkie żądania Unii zostały spełnione i pozostaje pytanie, czy Bruksela zniesie sankcje, nałożone na Białoruś.
Od kilku dni na Białorusi mówi się o istnieniu innej niż unijna listy. Listy Łukaszenki, czyli spisu opozycjonistów, którzy dostaną się do nowej Izby Reprezentantów. – Skład listy jest stale dyskutowany na spotkaniach opozycji, ludzie się z niej śmieją i żartują – mówi niezależny politolog Uładzimir Podgoł. – Przedstawiciele administracji prezydenta obiecywali opozycyjnym politykom, że dostaną się do parlamentu, byle tylko brali udział w wyborach – dodaje.