Akcję protestacyjną zainicjował Związek Węgierskich Nauczycieli na Słowacji. -Wysyłamy podręczniki pocztą albo wrzucamy je do specjalnych kontenerów, które potem ktoś ze szkoły zawozi do Bratysławy - mówi Jan Makay uczeń czwartej klasy węgierskiej podstawówki w Dunajskiej Strede.
Węgierscy nauczyciele 450-tysięcznej mniejszości uczący w węgierskich szkołach nie kryją oburzenia. Na stronach podręczników geografii zatwierdzonych przez słowackie Ministerstwo Szkolnictwa i wydrukowanych za 660 tysięcy koron przez słowackie wydawnictwo Orbis Pictus Istropolitana - w czysto węgierskim tekście pojawiają się słowackie nazwy geograficzne. Oznaczenia wszystkich map są również w języku słowackim. Węgierskie nazwy miejscowości, regionów i oznaczeń topograficznych zostały umieszczone na ostatniej stronie podręczników w specjalnym załączniku.
To duża zmiana. Od powstania niepodległej Słowacji w roku 1993 wszystkie nazwy w podręcznikach drukowanych dla szkół węgierskich były po węgiersku, a dopiero w nawiasach umieszczano słowackie tłumaczenia.
- Dziecko musi uczyć się słowackich nazw, bo żyje w kraju, w którym musi się porozumiewać po słowacku – tłumaczy minister szkolnictwa Jan Mikołaj.
Ale Węgrzy są innego zdania - Przecież włączenie słowackich nazw do węgierskiego tekstu nie doprowadzi do wzrostu poziomu nauczania. Tło tej inicjatywy ma podtekst nacjonalistyczny. Słowacki rząd celowo wyrzucił z podręczników historyczne nazwy węgierskich miejscowości, których używano na przygranicznych terenach do połowy ubiegłego wieku - uważa Maria Vargova dyrektorka węgierskiej szkoły w bratysławskiej dzielnicy - Podunajskie Biskupice.