Wiele jednak wskazuje na to, że tak się stało w przypadku rządu Wielkiej Brytanii i mordu na kilkuset brytyjskich jeńcach. Do tragedii doszło w listopadzie 1943 roku na Pacyfiku. Jeńcy, 422 Brytyjczyków i 127 Holendrów, byli transportowani przez japoński okręt „Suez Maru”, eskortowany przez trałowiec.

Około 330 kilometrów na wschód od Jawy konwój natknął się na amerykański okręt wojenny USS „Bonefish”. Amerykanie na widok nieprzyjaciela odpalili w stronę „Suez Maru” torpedę. Okręt zatonął razem z połową jeńców. Drugiej połowie udało się wydostać na pokład i wskoczyć do wody. Dowódca eskortującego trałowca zdecydował się jednak ratować tylko japońską załogę zatopionej jednostki.

Krzyczących o pomoc Brytyjczyków i Holendrów wysiekł z karabinów maszynowych. Przez kilka lat prawdziwy przebieg tragedii na „Suez Maru” był nieznany. Już w 1949 roku brytyjskie władze dowiedziały się prawdy od jednego z japońskich marynarzy. Oficerowie, którzy wydali rozkaz otwarcia ognia do rozbitków, przyznali się do winy. Mimo to Londyn nie nagłaśniał sprawy. Nie chciał urządzać drugiej Norymbergi i zadrażniać stosunków z Japończykami, którzy w tamtym czasie z wrogów zamienili się w sojuszników. W tej sytuacji – zdanie to podzielał dowódca sił sprzymierzonych na Dalekim Wschodzie Douglas McArthur – postanowili nie informować rodzin o prawdziwym losie zaginionych jeńców. Mężczyźni mieli „utonąć”.

Sprawa wyszła na jaw dopiero niedawno, gdy Allan Jones – którego ojciec Lewis zginął w masakrze – natrafił na ślad afery w australijskich archiwach z czasów wojny. Jones nie kryje rozgoryczenia z powodu zachowania własnego rządu. – Tu nie chodzi o zemstę. Po prostu mieliśmy prawo wiedzieć – powiedział, cytowany przez „Daily Telegraph”.

Teraz rodziny ofiar zbrodni sprzed 65 lat zamierzają domagać się zadośćuczynienia. Allan Jones napisał już list do premiera Gordona Browna, w którym żąda przeprosin. Nie wyklucza również, że on i inni krewni zamordowanych wystąpią o odszkodowania.