Nie było wczoraj wysokiego rangą polityka w UE, który zdradzałby oznaki rozczarowania zwycięstwem senatora z Illinois. Nie była to tylko dyplomatyczna kurtuazja: słowa wypowiadane i przesyłane na drugą stronę Atlantyku wyrażały entuzjazm i oczekiwanie na zmianę.
„Przynosi pan ogromną nadzieję” – napisał w liście do prezydenta elekta przywódca Francji. Według Nicolasa Sarkozy’ego zwycięstwo Baracka Obamy jest „wspaniałe”, a amerykańscy wyborcy pokazali, że chcą „zmiany, nowego otwarcia i optymizmu”. Francois Fillon, premier Francji, mówił o amerykańskim marzeniu, które nie zna granic. Jak donoszą francuskie media, nie obeszło się bez wpadki, bo na liście Sarkozy ręcznie dopisał „Drogi Baraku”, gubiąc „c” w imieniu Obamy.
Ale wpadkę zaliczył też polski prezydent. Według TVP Info w depeszy gratulacyjnej Lecha Kaczyńskiego skrót USA mylnie został rozwinięty jako „Stany Zjednoczone Ameryki Północnej”. – To kardynalny błąd – powiedział amerykanista prof. Krzysztof Michałek. Powinno być „Stany Zjednoczone Ameryki”.
[srodtytul]Z nadzieją na nowy ład[/srodtytul]
Mniej patetycznych porównań używali przywódcy innych krajów Europy. Kanclerz Niemiec Angela Merkel wyraziła nadzieję na współpracę i podtrzymanie sojuszu transatlantyckiego. O ekonomii mówił przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso. Wyraził nadzieję na współczesną wersję new deal, nowego ładu gospodarczego, który miałyby razem stworzyć UE i USA. Nawiązał w ten sposób do legendarnego pakietu reform, którymi prezydent Franklin D. Roosevelt walczył z wielkim kryzysem w latach 30. XX wieku.