Ostatnie zdjęcia 82-letniego dyktatora pochodzą z listopada. Przestał publikować refleksje traktowane jako barometr jego stanu zdrowia. 50. rocznicę rewolucji skwitował jednym zdaniem, które mógł napisać ktoś inny. Nie przyjmuje przywódców składających wizyty w Hawanie.

Jak gdyby tego było mało, jego najbliższy sojusznik Hugo Chavez powiedział coś, co zabrzmiało jak mowa pogrzebowa. – Wiemy, że już nie zobaczymy nigdy Fidela przemierzającego wieczorami ulice i miasta, podobnego w swym mundurze do wojownika, ściskającego ludzi. Stanie się wspomnieniem – mówił kilka dni temu lider Wenezueli, który od zniknięcia chorego dyktatora w lipcu 2006 r. ze sceny politycznej był głównym źródłem informacji o jego zdrowiu.

O tym, że Castro nie żyje, przekonani są Kubańczycy z USA. Sądzą, że władze czekają na odpowiedni moment, być może zaprzysiężenie prezydenta USA, by to ogłosić. Jak pisze hiszpański „El Pais”, z Kuby docierają do nich pogłoski, że w grudniu stan Fidela się pogorszył. Wizyty, które jeden po drugim składają w Hawanie latynoscy prezydenci, mają ich zdaniem na celu zademonstrowanie poparcia dla Raula Castro przed ogłoszeniem śmierci jego brata.