Niespełna trzymetrowy krzyż stoi samotnie na terenie państwowego rezerwatu przyrody na kalifornijskiej pustyni Mojave. Postawiono go w latach 30. ku czci poległych w pierwszej wojnie światowej. Pod koniec lat 90. krzyż zaczął przeszkadzać zwolennikom usunięcia religii z przestrzeni publicznej.
Spór, w którym przeciwko władzom USA występuje walcząca z obecnością symboli religijnych w miejscach należących do rządu liberalna Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich (ACLU), ciągnie się od dziesięciu lat. – To wbrew pozorom niezwykle poważna kwestia o daleko idących konsekwencjach – mówi „Rz” prawnik zajmującej się sprawą konserwatywnej organizacji prawnej Liberty Legal Institute (LLI) Roger Byron.
W 2002 roku sąd w Kalifornii przyznał rację ACLU, nakazując usunięcie krzyża. Rok później za sprawą inicjatywy republikańskiego kongresmena z Kalifornii Jerry’ego Lewisa, Kongres USA przyjął uchwałę przewidującą oddanie terenu, na którym stoi krzyż, prywatnej organizacji w zamian za przekazanie większego kawałka gruntu rezerwatowi. To rozwiązanie nie zadowoliło jednak ACLU, która ponownie skierowała sprawę do sądu i odniosła dwa kolejne zwycięstwa. W 2007 roku sąd apelacyjny odrzucił odwołanie obrońców krzyża. „Wycięcie w samym środku ogromnego rezerwatu maleńkiej parceli, która byłaby niczym dziura w obwarzanku z wielkim krzyżem, w żadnym stopniu nie ograniczyłoby niedopuszczalnej ingerencji rządu w sprawy religijne” – stwierdziła wtedy w uzasadnieniu wyroku sędzia Margaret McKeown.
W ostatnich tygodniach rządów George’a W. Busha jego administracja zwróciła się do Sądu Najwyższego z prośbą o rozpatrzenie sprawy. W lutym sąd wyraził zgodę, nakręcając od nowa spiralę konfliktu między zwolennikami i przeciwnikami krzyża. W imieniu kilku stowarzyszeń kombatanckich reprezentujących ponad cztery miliony amerykańskich weteranów, wniosek z poparciem dla rządu złożył w sądzie konserwatywny instytut LLI.
– Jeśli Sąd Najwyższy przychyli się do zdania ACLU, to będzie jak przełamanie tamy. Za tą sprawą ruszy lawina kolejnych. Kto wie, może trzeba będzie nawet kiedyś usunąć symbole religijne z Cmentarza Arlington – ostrzega w rozmowie z „Rz” Roger Byron, nawiązując do słynnego cmentarza wojskowego w Waszyngtonie.