Eksperci i badacze opinii publicznej zdecydowali już dawno. Z wszystkich sondaży wynika, że po niedzieli zmienić się może najwyżej skład koalicji rządzącej, ale kanclerzem pozostanie Angela Merkel, szefowa CDU. Cztery lata temu spece od sondaży ponieśli jednak klęskę, przewidując, tak jak obecnie, wielki triumf CDU/CSU nad SPD. W wieczór wyborczy w 2005 roku okazało się, że chadecy Angeli Merkel tylko minimalnie wyprzedzili socjaldemokratycznych konkurentów.
– Przewaga CDU/CSU topnieje z dnia na dzień. Wynik będzie inny, niż przewidują sondaże – grzmiał na ostatnich wiecach socjaldemokrata Frank-Walter Steinmeier, szef MSZ i wicekanclerz w koalicyjnym rządzie Merkel.
Kanclerz spędziła ostatnie dni kampanii w amerykańskim Pittsburghu na szczycie G20, skąd trafiają do Niemiec niezwykle cenne obrazy szefowej rządu w towarzystwie Baracka Obamy i innych przywódców światowych. Chociaż polityka zagraniczna nie odgrywa praktycznie żadnej roli w kampanii wyborczej, to jednak Niemcy z wielką uwagą śledzą sukcesy swych polityków za granicą. To właśnie w dużej mierze dzięki obecności na scenie międzynarodowej Steinmeier zaistniał w Niemczech jako liczący się konkurent kanclerz Merkel. – Nie ulega wątpliwości, że ma kwalifikacje, by zostać kanclerzem. Inna sprawa, czy jest dobrym kandydatem – mówi w chwilach szczerości Brigitte Zypries, partyjna koleżanka Steinmeiera i minister sprawiedliwości. Steinmeier to sprawny organizator i doskonały gracz drugiej linii, ale nie jest politykiem z krwi i kości. Był prawą ręką kanclerza Gerharda Schrödera, który, żegnając się z urzędem, wymógł cztery lata temu na CDU/ CSU, by w gabinecie Merkel jego zaufany „Frank” objął resort spraw zagranicznych.
Zgodnie z sondażami obie partie chadeckie – CDU i jej bawarska siostra CSU – mogą liczyć wspólnie z liberałami z FDP na co najmniej 46 – 48 proc. głosów. Powinno wystarczyć na utworzenie rządu, w którym wicekanclerzem będzie Guido Westerewelle, szef FDP. Zgodnie z tradycją przypadłaby mu teka szefa dyplomacji. – Nie wiadomo, jak zagłosują wszyscy niezdecydowani, którzy podejmą decyzję dopiero w sobotę czy niedzielę – tłumaczy „Rz” politolog Gerd Langguth. Zwraca uwagę, że SPD miała zawsze lepsze wyniki, niż wynikało to z prognoz. Na to liczą socjaldemokraci cieszący się obecnie poparciem zaledwie 25 – 26 proc. ankietowanych. Ich rachuby może pokrzyżować spodziewany dobry wynik liberałów z FDP. Zamierza na nich głosować około 13 proc. wyborców. – Wielu obywateli docenia fachowość partii Guida Westerwellego w sprawach gospodarczych, zwłaszcza w dobie kryzysu – twierdzi Langguth. Na FDP stawiają kanclerz Merkel i jej CDU. – Nie chcemy kolejnej koalicji z SPD. Naszym idealnym partnerem jest partia liberalna – głosi. FDP nie chce słyszeć o koalicji z SPD. Zieloni zaś wolą nie mieć nic wspólnego z CDU i CSU. Nikt też nie kwapi się do koalicji z populistami z postkomunistycznej Partii Lewicy (Die Linke), która głosi hasła w rodzaju „Bogactwo dla każdego”. Sądząc po deklaracjach polityków, zostają dwie konstelacje: CDU/ CSU z FDP albo kolejna kadencja obecnej wielkiej koalicji partii chadeckich i socjaldemokratów.
Trwanie obecnej koalicji byłoby porażką Merkel, choć zostałaby szefową rządu. „Nie wiadomo, jaką cenę będzie musiała zapłacić” – pisał tygodnik „Die Zeit”. Przewidywał, że znajdzie się pod ostrzałem konserwatystów w swej partii, którzy nigdy nie pogodzili się z tym, że na czele chrześcijańskiej demokracji stoi kobieta, która ma za sobą rozwód, bezdzietna, wyznania ewangelickiego, córka pastora, do tego z dawnej NRD.