Sekretarzem generalnym Rady Europy został były premier Norwegii Thorbjoern Jagland. Norweg zdobył 165 głosów, a Włodzimierz Cimoszewicz 80. Wcześniejsze źródła mówiły o 130 głosach dla Jaglanda i 63 dla Cimoszewicza.
Wbrew oczekiwaniom Cimoszewicz nie pojawił się na popołudniowej sesji Zgromadzenia, gdy ogłoszono wyniki wyborów. Jego współpracownicy przekazali natomiast mediom tekst oświadczenia, w którym gratuluje on Jaglandowi zwycięstwa i "życzy mu powodzenia w trudnej misji, której się podejmuje".
Premier Donald Tusk także pogratulował Norwegowi. Dodał, że Cimoszewicz nie przyniósł wstydu swoją porażką. - Wręcz przeciwnie, jestem gotów mu gratulować postawy - podkreślił szef rządu. - Cimoszewicz po tym starcie jest polskim atutem na arenie międzynarodowej - zaznaczył.
- Miałem tak wiele sygnałów poparcia i sympatii, że one pozwalają na duże nadzieje - mówił przed głosowaniem Cimoszewicz. Przyznał jednak, że jego rywal - Thorbjoern Jagland - jest politykiem wysokiej klasy.
Wczoraj w Strasburgu obaj kandydaci odpowiadali na pytania szefostwa Europejskiej Partii Ludowej. Cimoszewicz wypadł dobrze, mimo trudnych pytań o przeszłość PZPR-owską. Szef EPP Luc Van den Brande nie krył poparcia dla Cimoszewicza. Skłaniali się ku niemu także liberałowie.