Dziś tylko cztery procent Rosjan jest przekonana, że w ich kraju panuje demokracja. I tylko 57 proc. uważa, że Rosja jej potrzebuje – wynika z najnowszego sondażu rosyjskiego Centrum Badania Opinii Publicznej im. Jurija Lewady. To najgorszy wynik od 2007 r. Wtedy na to samo pytanie pozytywnie odpowiedziało 67 proc. Rosjan.
W ciągu tych trzech lat przybyło też przeciwników demokracji – z 16 proc. do 26. A dla wielu Rosjan słowo to kojarzy się z bełkotem i anarchią. Aż 40 proc. Rosjan ma też złe skojarzenia z terminami „kapitalizm” i „prywatyzacja”.
Czy te wyniki zaskakują? – Nie bardzo. Niewiele różnią się od badań przeprowadzanych w poprzednich latach. Od czasu objęcia władzy przez Władimira Putina państwo robi wszystko, by zniechęcić Rosjan do demokracji. I to przynosi efekty – mówi „Rz” Wojciech Konończuk z Ośrodka Studiów Wschodnich w Warszawie. I dodaje: – Kreml skutecznie przekonał Rosjan, że pomarańczowa rewolucja na Ukrainie i rewolucja róż w Gruzji nie przyniosły ani stabilizacji, ani poprawy życia. A rosyjskie media pokazują, że to właśnie Rosja ma najbardziej stabilny system rządów.
Z badań Lewady wynika, że Rosjanie nie chcą czuć żadnej odpowiedzialności za rządy. Aż 95 proc. Rosjan mówi, że nie ma żadnego wpływu (lub tylko niewielki) na władzę. Niemal połowa nie czuje odpowiedzialności za politykę w kraju w przyszłości. Obecny system podoba się coraz bardziej (choć 25 proc. uważa, że za ZSRR było lepiej). Ale jednocześnie rośnie liczba zwolenników silniejszego państwa, a niemal co trzeci Rosjanin chciałby, by prezydent kontrolował sądy i parlament.
Wyników Centrum Lewady nie można podawać w wątpliwość. – To instytut, który prowadzi najbardziej wiarygodne badania w Rosji – mówi Konończuk.