Decyzja Xaviere Simeoni, która prowadziła śledztwo w tej sprawie, jest precedensem w historii Francji – nigdy dotąd żaden by-ły prezydent nie stanął w tym kraju przed sądem karnym.
77-letni Chirac będzie odpowiadał za „sprzeniewierzenie funduszy publicznych” i „nadużycie zaufania”. Grozi mu do 10 lat więzienia i 150 tys. euro grzywny.
W latach 90., przed zwycięstwem w wyborach prezydenckich, polityk miał dopuścić się nadużyć w paryskim ratuszu, którym kierował jako mer stolicy. Według sędzi stworzył tam wiele fikcyjnych stanowisk dla osób, które tak naprawdę w ogóle nie pracowały lub były zatrudnione w innych instytucjach. Osoby te były opłacane przez ratusz, ale tam nie przychodziły, wykonywały natomiast różne zadania dla znajomych Chiraca – głównie polityków utworzonej przez niego prawicowej partii Zgromadzenie na rzecz Republiki (RPR). Na ich wynagrodzenia ratusz miał wydać w sumie równowartość około 3,5 miliona euro.
– Wymiar sprawiedliwości wykonuje swoją pracę. Z całą pewnością jest to bolesne doświadczenie dla prezydenta Republiki – powiedział Dominique Paillé, rzecznik rządzącej partii Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP), założonej przez Chiraca w 2002 roku. Według sekretarza opozycyjnych socjalistów Arnauda Montebourga
„Chirac nie może wiecznie unikać wymiaru sprawiedliwości. W państwie prawa nie powinno być wyjątku dla nikogo, bez względu na wiek i status publiczny”. – Powrót do tej afery to bardzo zły znak – mówi „Rz” francuski komentator polityczny Bernard Guetta. – Ta sprawa przypomina mi aferę z naszyjnikiem królowej Marii Antoniny z XVIII wieku, z przedednia rewolucji. Tak jak wtedy, Francuzi skupiają uwagę na kwestii drugorzędnej, zamiast zająć się prawdziwymi problemami kraju – dodaje.