Operacja pod kryptonimem „Cztery gatunki” rozpoczęła się w środę na krótko przed świtem. Pod wielki – długi na blisko 140 i szeroki na 22 metry – statek handlowy „Francop” podpłynęło kilka motorówek z izraelskimi komandosami. Wyposażeni w noktowizory żołnierze pod osłoną ciemności dokonali błyskawicznego abordażu. Obezwładnili zaskoczoną załogę, która nie stawiała oporu. Na pokładzie znaleźli ogromne ilości broni.
Wszystko to rozegrało się 180 kilometrów od izraelskiego wybrzeża blisko Cypru. Po opanowaniu jednostki komandosi zmienili kurs i skierowali płynący na północ statek ku Izraelowi. Przebieg operacji śledzili najważniejsi izraelscy generałowie, rozkaz do jej wykonania wydał zaś podobno sam premier. Nad ranem „Francop” wpłynął do portu Aszod.
Choć jednostka należy do cypryjskiej firmy UFS i płynęła pod banderą Antigui, w mediach pojawiła się informacja, że jej załogę stanowili Polacy. Według innej wersji Polakiem miał być tylko kapitan. – Mogę potwierdzić, że na pokładzie rzeczywiście byli polscy marynarze.
Oprócz nich na statku zatrzymaliśmy obywateli innych państw. Wszyscy są teraz przesłuchiwani – powiedział „Rz” chcący zachować anonimowość oficer izraelskiej armii. Obywatele innych państw to między innymi Ukraińcy i Azjaci.
Polska ambasada w Tel Awiwie została postawiona w stan najwyższej gotowości. Przez cały dzień polscy dyplomaci próbowali się dowiedzieć czegokolwiek o marynarzach. Bezskutecznie. Izraelskie władze nie pozwoliły im na kontakt z zatrzymanymi.