W okolicach Manchesteru temperatura spadła do minus 16 stopni, w Walii do minus 14. W liczącej 30 mieszkańców szkockiej miejscowości Altnaharram w regionie Hidlands padł rekord tej zimy - 22,3 stopnia poniżej zera. Wioska – dziesięć domów, kościół, najbliższy sklep oddalony o 21 mil, dzieli z Braemar tytuł najzimniejszego miejsca Wielkiej Brytanii. W 1995 roku temperatura spadła tam poniżej 27 stopni.
– Przywykliśmy do takiej aury. Prawie od miesiąca mamy tu dziesięciostopniowe mrozy – mówi dyrektor hotelu Collin Campbell cytowany przez BBC.
Atakiem zimy nie martwią się też dzieci. W regionie zamknięto wszystkie szkoły. W całej Wielkiej Brytanii nieczynnych jest prawie dziesięć tysięcy placówek. Jeśli nie zostaną otwarte w przyszłym tygodniu, uczniowie przygotowujący się do egzaminów kończących szkoły średnie będą musieli na nie czekać pięć miesięcy. Sytuacja denerwuje rodziców, którzy – aby opiekować się dziećmi – muszą brać urlop.
Sroga zima kosztuje brytyjską gospodarkę 690 mln funtów dziennie. Ekonomiści szacują, że jeśli kolejne trzy tygodnie będą równie mroźne, straty sięgną 14 mld funtów. Zaczyna brakować gazu ziemnego. Dystrybutor National Grid drugi raz w swej historii wstrzymał dostawy surowca do około 100 firm. Ograniczenia dla przedsiębiorstw pozwalają jednak ogrzewać domy Brytyjczyków. W czwartek zużyli oni rekordową ilość gazu – około 454 mln metrów sześciennych.
Deficytowym towarem staje się sól, drogi są posypywane żwirem. Niektóre zostały zamknięte, podobnie jak część tras kolejowych. Zalegający na torach śnieg i lód powoduje znaczne opóźnienia. Sparaliżowane są też porty lotnicze. Linie British Airways odwołały około 60 planowanych lotów, easyJet – 30. Do pasażerów kierowane są apele, by przed przybyciem na lotniska sprawdzali, czy ich lot się odbędzie.