Feministki walczą z różowym piekłem

Dom towarowy Sainsbury’s został oskarżony o seksizm, bo sprzedawał stroje dla dzieci z podziałem na płeć

Aktualizacja: 27.03.2010 01:23 Publikacja: 26.03.2010 20:03

Feministki walczą z różowym piekłem

Foto: ROL

Feministkom z organizacji Pink Stinks (Różowy jest do niczego) nie spodobało się, że przebrania dla dzieci sprzedawane w ponad 500 sklepach Sainsbury’s były oznaczone „dla chłopców” albo „dla dziewczynek”. Jeszcze bardziej oburzyło je to, że stroje lekarza, żołnierza czy pilota przeznaczono dla chłopców, a stroje pielęgniarki i stewardesy dla dziewcząt.

Według Pink Stinks to seksizm. – Patrząc na ubranka dla dzieci sprzedawane przez Sainsbury’s, czuję się, jakbym się cofnęła w czasie do lat 50. – oburza się w rozmowie z „Rz” rzeczniczka Pink Stinks Lucy Lawrence. Według niej Sainsbury’s daje dziewczynkom do zrozumienia, że są zawody dla nich niedostępne.

– Chodzi o stereotypy. Chłopcy zostają lekarzami, a dziewczynki pielęgniarkami. Dziś, kiedy w naszym kraju medycynę studiuje więcej kobiet niż mężczyzn, tego rodzaju podział ról jest skandaliczny – dodaje Lawrence.

[srodtytul]Skrucha koncernu[/srodtytul]

Sieć Sainsbury’s od razu zapewniła, że wycofa nalepki z ubranek. – Sugerowanie, że niektóre zawody są zarezerwowane tylko dla jednej z płci, nie jest w porządku. Przyznajemy się do błędu i naprawimy go jak najszybciej – powiedział szef obsługi klientów Gwyn Burr.

Na tym spór się jednak nie skończył. Feministki z Pink Stinks toczą od ponad dwóch lat zaciętą wojnę z domami towarowymi w całym kraju. Na celowniku organizacji znalazły się różowe ubrania i zabawki dla dziewczynek. Według Pink Stinks to swoisty apartheid, który wytwarza u dziewczynek obsesję na punkcie wyglądu i robi z nich „słodkie idiotki”.

– Różowy makijaż, różowe lalki i ubrania. Widziałam w sprzedaży nawet różowy globus. Przemysł wyrabia w dziewczynkach przekonanie, że muszą być ładne i słodkie – uważa Lawrence. Jej zdaniem znalezienie zabawek dla dziewcząt w innym kolorze niż różowy stało się praktyczne niemożliwe.

– Nie ma wyboru w sklepach, a nacisk ze strony otoczenia prowadzi do tego, że dziewczynki domagają się różowych rzeczy. To istne różowe piekło – mówi feministka.

Walkę organizacji poparła brytyjska minister sprawiedliwości Bridget Prentice. W innych krajach, na przykład w Szwecji czy Danii, feministki również zaczynają się przeciwstawiać „różowej fali”.

Duński producent zabawek Lego znalazł się na celowniku feministek, po tym jak w jednym z katalogów pokazał dziewczynkę bawiącą się lalkami w różowym pokoju, a chłopca bawiącego się wozem strażackim w niebieskim pokoju. Szwedzka rada etyki przeciwko seksizmowi w reklamie (ERK) ostro skrytykowała firmę za powielanie jej zdaniem „poniżających stereotypów płciowych”. Feministkom podpadły także linie lotnicze Ryanair. Firma umieściła w szwedzkiej prasie reklamy tanich wakacyjnych lotów.

Widniała na nich młoda kobieta ubrana w różową minispódniczkę i różową bluzeczkę. Znana szwedzka feministka Brigitta Ohlsson wezwała do bojkotu linii. Ryanair bronił się, argumentując, że reklama odda-je rzeczywistość, a „feministki straciły więź z pokoleniem Britney Spears”.

[srodtytul]Burza w szklance wody[/srodtytul]

– Ta dyskusja to burza w szklance wody – mówi „Rz” brytyjska psycholog dziecięca i właścicielka sklepu z zabawkami w Bristolu Dawn Burden. Według niej skłonność do zabawy lalkami u dziewczynek, a samochodami u chłopców jest wrodzona.

– Kiedy się posadzi grupę trzyletnich dzieci w sali pełnej zabawek, dziewczynki automatycznie wybiorą te wywołujące odruchy opiekuńcze, a chłopcy techniczne. Psychika dziewczynek jest inna od psychiki chłopców. U każdej z płci dominują inne zdolności. Rozmywanie tej różnicy na siłę jest porównywalne z psychologicznym gwałtem – uważa Burden. Jej zdaniem zamiłowanie do różowego koloru u dziewczynek mija z wiekiem.

– Z tego się wyrasta, nie ma żadnych badań, które udowodniłyby negatywny wpływ jakiegokolwiek koloru na rozwój dziecka – śmieje się. – Jako dziecko uwielbiałam różowy. Dziś go nie cierpię. I co z tego? Feministki powinny się zająć ważniejszymi sprawami niż kolor zabawek.

Feministkom z organizacji Pink Stinks (Różowy jest do niczego) nie spodobało się, że przebrania dla dzieci sprzedawane w ponad 500 sklepach Sainsbury’s były oznaczone „dla chłopców” albo „dla dziewczynek”. Jeszcze bardziej oburzyło je to, że stroje lekarza, żołnierza czy pilota przeznaczono dla chłopców, a stroje pielęgniarki i stewardesy dla dziewcząt.

Według Pink Stinks to seksizm. – Patrząc na ubranka dla dzieci sprzedawane przez Sainsbury’s, czuję się, jakbym się cofnęła w czasie do lat 50. – oburza się w rozmowie z „Rz” rzeczniczka Pink Stinks Lucy Lawrence. Według niej Sainsbury’s daje dziewczynkom do zrozumienia, że są zawody dla nich niedostępne.

Pozostało 83% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022