W partyzanckiej wojnie, jaką muzułmańscy separatyści z Kaukazu Północnego toczą z prorosyjskimi władzami, jest coraz więcej ofiar. Rok 2009 był rekordowy. Doszło do kilkuset zamachów, w których zginęło blisko 500 osób. Islamiści polują przede wszystkim na polityków i funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa.
[wyimek]W 2007 roku rebelianci proklamowali powstanie Emiratu Kaukazu Północnego[/wyimek]
Dążąc do oderwania regionu od Rosji i zaprowadzenia na jego terenie szarijatu, rebelianci z różnych republik jednoczą siły. Miejscowe władze odpowiadają brutalnymi represjami wobec wszystkich podejrzanych o sprzyjanie partyzantom.
Po pierwszej wojnie z separatystami w Czeczenii, która trwała od 1994 do 1996 roku, Rosja wysłała armię do stłumienia rebelii także w 1999 roku. Chociaż w ubiegłym roku oficjalnie zakończono rozpoczętą wówczas „operację antyterrorystyczną”, zdaniem wielu analityków konflikt trwa do dziś i rozlał się na sąsiednie republiki.
Od 2006 roku Czeczenią rządzi prorosyjski prezydent Ramzan Kadyrow, który żelazną ręką utrzymuje pokój. Jednak obrońcy praw człowieka niezmiennie obarczają jego ludzi odpowiedzialnością za zabójstwa, porwania i tortury osób podejrzanych o związki z separatystami. Podejrzenie padło na nich m.in. w lipcu ubiegłego roku, gdy porwano i zamordowano działaczkę praw człowieka Natalię Estemirową. Zdaniem ekspertów represyjna polityka władz tylko dolewa oliwy do ognia, a wielu młodych muzułmanów wstępuje w szeregi skrajnych organizacji.