[i]Korespondencja z Berlina[/i]

Zrealizujemy zamierzenia naszego rządu – głosi kanclerz Angela Merkel wbrew ostatniej fali antyrządowych demonstracji. W Stuttgarcie od tygodni dziesiątki tysięcy demonstrantów protestują przeciwko budowie podziemnego dworca kolejowego, wietrząc w sprawie interesy firm deweloperskich, którym zależeć ma na dziesiątkach hektarów gruntów w centrum miasta. W Berlinie przeciwko rządowym planom wydłużenia pracy elektrowni atomowych demonstrowało w ubiegłą sobotę 100 tysięcy osób. Takiej mobilizacji społeczeństwa przeciwko rządowi nie było od lat. – Rosnąca fala protestów stanowi realne zagrożenie dla rządu Merkel – twierdzi Gerd Langguth, biograf pani kanclerz. W marcu 2011 r. w Badenii-Wirtembergii odbędą się wybory do lokalnego parlamentu. Nie brak głosów, że zadecydują o przyszłości obecnej koalicji rządowej w Berlinie złożonej z CDU/CSU i liberalnej FDP. Do tego czasu znane będą wszystkie szczegóły porozumienia rządu z koncernami energetycznymi. Już wiadomo, że plan wydłużenia o 12 lat pracy elektrowni jądrowych przyniesie czterem niemieckim koncernom 100 miliardów euro wpływów. Część z dodatkowych zysków ma trafić do budżetu, ale dwie trzecie obywateli nie chce nawet o tym słyszeć.

Niemcy słyną od dawna z zamiłowania do protestów. Każde nowe przedsięwzięcie, począwszy od projektów autostrad, poprzez rozbudowę lotnisk po sprawy związane z pogłębieniem integracji europejskiej, ląduje w sądach. Obecne protesty zmieniają jednak polityczny pejzaż Niemiec. Rosnące w siłę ugrupowanie Zielonych zdobywa dodatkowe punkty zarówno w Stuttgarcie, jak i w sprawie energii atomowej.

Zieloni mogą już liczyć na 22 proc. głosów. To najlepszy wynik w historii. SPD popiera co trzeci Niemiec. Tracą ugrupowania chrześcijańskiej demokracji, zbliżając się do poziomu SPD.

Liberałowie z FDP zjechali do 3 procent, poniżej progu wyborczego. Partia Lewicy stoi w miejscu, ciesząc się poparciem co dziesiątego wyborcy. W dodatku konserwatyści z CDU, w tym Erika Steinbach, szefowa Związku Wypędzonych, grożą buntem i utworzeniem nowej partii na prawo od CDU. – Angela Merkel znajduje się sytuacji ,w jakiej jeszcze nie była, co nie znaczy, że nie dotrwa do końca swej kadencji w 2013 roku – twierdzi Gerd Langguth.