Kubańscy obrońcy praw człowieka twierdzą, że z niektórymi więźniami politycznymi prowadzone są rozmowy sugerujące, iż mogą wkrótce odzyskać wolność. Są wypytywani, czy gdyby tak się stało, byliby gotowi wyjechać z kraju oraz kogo z rodziny chcieliby zabrać.
W lipcu, dzięki mediacji kubańskiego Kościoła katolickiego i Madrytu, reżim zgodził się wypuścić 52 więźniów skazanych podczas procesów czarnej wiosny 2003 r. na kary do 28 lat pozbawienia wolności. 36 z nich już wyjechało do Hiszpanii, w tym tygodniu dołączy do nich kolejnych czterech. Pozostali odmówili wyjazdu z kraju i na razie pozostają w więzieniach. Madryt zapewnia jednak, że i oni będą wolni.
Kościół szykuje kolejną listę osób do zwolnienia. Pomagają mu obrońcy praw człowieka, ale pojawiły się wśród nich różnice zdań. Kubańska Komisja Praw Człowieka i Pojednania Narodowego uważa, że zwolnić należy 100 osób, także te, które dopuściły się aktów przemocy, np. próbowały porwać statek lub samolot, by uciec z Kuby. Pacyfistyczny ruch Kobiet w Bieli skupiający krewne więźniów apeluje, by ograniczyć się do osób, które działały pokojowymi metodami. To skraca listę do 50 – 60 nazwisk.
Perspektywa uwolnienia więźniów politycznych cieszy obrońców praw człowieka, ale są oni przekonani, że ze strony Raula Castro to nie jest żaden gest dobrej woli, ale wyłącznie zabieg na rzecz poprawy wizerunku kraju w świecie. Zwłaszcza że UE wkrótce ma zdecydować o utrzymaniu lub zniesieniu symbolicznych sankcji wobec Hawany.
– Dopóki nie zostanie zmienione prawo, które pozwala karać ludzi za korzystanie z wolności słowa, trudno mówić o zmianach. Więzienia znów się zapełnią – mówi „Rz” Orlando Gutiérrez z działającej w USA antycastrowskiej organizacji Directorio Democratico Cubano.