Niemiecka armia zajęła miejscowość al Mahdija we francuskiej Tunezji jesienią 1942 roku. Tamtejsza społeczność żydowska znalazła się w niebezpieczeństwie. Jej członkowie zostali oznaczeni żółtymi gwiazdami Dawida, wiele osób wsadzono do obozów pracy, a dziewczęta wyłapywano do domu publicznego dla żołnierzy Africa Korps.
Kaled Abdul Wahab (1911 – 1997), potomek miejscowego szlacheckiego rodu, dowiedział się, że Niemcy zamierzają uprowadzić piękną żonę jego żydowskiego przyjaciela Jakoba Buchrisa. Natychmiast pobiegł do jego domu i zabrał całą rodzinę Buchrisów i ich znajomych – w sumie 25 osób – na swoją farmę. Tam miał ukrywać ich przez kilka miesięcy, zanim jednostki alianckie wyparły Niemców z Tunezji.
Wahab nie otrzymał jednak tytułu Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Jerozolimski instytut Yad Vashem odrzucił złożony niedawno wniosek w tej sprawie. – Mój ojciec otworzył swój dom dla Żydów, ale Yad Vashem nie chce otworzyć swojego domu dla niego – powiedziała dziennikowi „Jedijot Achronot”, córka Wahaba Faiza Abdul Wahab.
Amerykański naukowiec dr Robert Satloff, który opisał historię Wahaba, uważa, że to „wielki skandal”. – Wahab był wielkim bohaterem. Mam relacje Żydów, którzy zapewniali, że ten człowiek uratował ich przed niechybną śmiercią – powiedział „Rz”. Satloff zwraca uwagę, że choć wśród ponad 23 tysięcy Sprawiedliwych jest 60 muzułmanów, to żaden z nich nie jest pochodzenia arabskiego. Są to głównie Albańczycy oraz Tatarzy, Bośniacy i Turek.
– Nie mamy żadnych uprzedzeń wobec Arabów. Sprawa Wahaba po prostu nie spełnia wyznaczonych przez nas kryteriów – powiedziała „Rz” Irena Steinfeld, która kieruje departamentem Yad Vashem zajmującym się Sprawiedliwymi. – Tytuł może dostać ktoś, kto ratując Żydów, narażał własne życie. Tak w przypadku Wahaba nie było – dodała.