Polityk wezwał władze, by pozwoliły świętować zgodnie z tradycją chrześcijańską i przestały się obawiać, że urazi to czyjekolwiek uczucia religijne.
– Nie powinniśmy pozwolić poprawnym politycznie Grinchom (zielony stwór z bajek, który chce ukraść ludziom Boże Narodzenie – red.) na marginalizowanie świąt i faktu, że są obchodzone w związku z narodzinami Chrystusa – przekonywał Pickles. Podkreślił, że podczas zakupów klienci chcą być w sklepach otoczeni lampkami, choinkami, słuchać kolęd i oglądać scenki z Bożego Narodzenia. Według niego takie właśnie inicjatywy powinni wspierać przedstawiciele lokalnych władz. – Mimo kryzysu gospodarczego w Wielkiej Brytanii nie powinni się oni zachowywać niczym Sknerus z „Opowieści wigilijnej” Dickensa – zaapelował. Dodał także, że na śmietnik historii powinny trafić określenia jak Winter Lights („Zimowe światła”) używane na Wyspach zamiast nazwy Boże Narodzenie. Odniósł się do Birmingham, którego rada miasta w 1997 i 1998 r. przemianowała święta na Festiwal Zimowy „Winterval”.
Według części ekspertów wspomniany przez Picklesa problem w ogóle nie dotyczy Brytyjczyków. – To wymysł tych rządzących, którzy za wszelką cenę trzymają się poprawności politycznej – mówi „Rz” szef organizacji Global Tolerance Simon Cohen. Przekonuje, że bez znaczenia jest, jak nazywa się święta. Grunt, że w multikulturowej Wielkiej Brytanii mają one wymiar ponadreligijny i łączą różnych ludzi. Tego samego zdania jest inny brytyjski komentator John Rushton. – W supermarketach grane są kolędy. Gazety używają określenia Boże Narodzenie. Muzułmanie nie mają z tym żadnego problemu. Wręcz przeciwnie. Część z nich sama świętuje. Od moich przyjaciół muzułmanów otrzymuję nawet prezenty i kartki – zapewnia „Rz” Rushton.