Wstępne prognozy po referendum w Sudanie (trwało od 9 do 15 stycznia) wskazują na zdecydowane zwycięstwo zwolenników odłączenia południowej części od Chartumu. Powstanie nowego państwa może zostać ogłoszone już w połowie lutego.
Wbrew obawom pesymistów referendum odbyło się zgodnie z planem, na pewno wzięło w nim udział co najmniej 60 procent uprawnionych, czyli jego wyniki będą wiążące. Niemal pewne, że zwolennicy secesji wygrali. Szczątkowe i niemiarodajne na razie sondaże z Dżuby pokazują, że za odłączeniem południa mogło głosować nawet 96 procent uprawnionych.
Nie doszło też do aktów przemocy na dużą skalę, czego obawiało się wielu Sudańczyków przed referendum. Najbardziej dramatycznym przejawem agresji były starcia między plemionami Dinka i Misserija oraz atak na konwój wiozący głosujących wracających do domu w spornej prowincji Abyei. Jest to bogaty w pokłady ropy naftowej rejon na pograniczu południa i północy, regularnie wstrząsany sporami podsycanymi przez władze w Chartumie. W Abyei referendum nie odbyło się w ubiegłym tygodniu, kiedy i czy w ogóle się odbędzie, pozostaje do uzgodnienia w najbliższych miesiącach.
[srodtytul]Północ elastyczniejsza [/srodtytul]
Wyraźnie również widać, że stanowisko Chartumu wobec wyników referendum i ewentualnego powstania nowego państwa staje się coraz bardziej elastyczne. Rzecznik Narodowej Partii Kongresowej (NCP) uznał dziś, że „głosowanie przebiegło sprawnie i pokojowo” oraz że „spełnia oczekiwane standardy”. Wcześniej NCP zapowiadała, że nie uzna wyników referendum, dopóki sąd nie wypowie się w sprawie rzekomego zastraszania głosujących przez władze południa. Ta ewolucja stanowiska może sugerować, że północ powoli godzi się w secesją, pozostanie tylko wynegocjowanie za nią jak najwyższej ceny.