Korespondencja z Brukseli
Nieoczekiwana propozycja odmrożenia dialogu z Rosją zdominowała pierwszy dzień szczytu UE w czwartek wieczorem. Wysunęli ją dzień wcześniej wspólnie przywódcy Niemiec i Francji, ale wiadomo, że kluczowa była decyzja Angeli Merkel. Tak tłumaczyła ona swoją inicjatywę przed Bundestagiem w czwartek rano: – Nie wystarczy, aby prezydent USA Joe Biden rozmawiał z prezydentem Rosji, ale Unia Europejska musi również stworzyć format rozmów. Nie ma innego sposobu na rozwiązanie konfliktów – powiedziała niemiecka kanclerz. W swojej propozycji Merkel i Macron mówią o konieczności utrzymania sankcji gospodarczych wobec Rosji, może nawet nałożenia nowych, i o wspieraniu przemian demokratycznych w państwach byłego Związku Radzieckiego.
Ale, i to wzbudziło największe kontrowersje, apelują też o wznowienie spotkań, w tym na „na szczeblu przywódców".
Unia ? la carte
– To jest ostatni szczyt Merkel przed wyborami w Niemczech. Może chce na koniec wylansować linię kontaktu strategicznego między UE i Rosją – mówi nieoficjalnie unijny dyplomata. Tego obawiają się państwa Europy Wschodniej.
– Tylko wycofanie się Rosji z agresywnej polityki wobec sąsiadów, szczególnie wobec Ukrainy, ale też z agresywnej polityki wobec UE, w tym szczególnie wobec Polski, może stanowić podstawę do otwarcia szerszego dialogu – powiedział Mateusz Morawiecki. Wtórowali mu przywódcy państw bałtyckich, wskazując, że nie zostały spełnione warunki dla takiego dialogu. Bo gdy w 2014 roku UE zamrażała relacje z Rosją, to ustanowiła zasady ich przywrócenia. Tymczasem Rosja nie wypełnia zapisów porozumień mińskich zmierzających do deeskalacji sytuacji na wschodzie Ukrainy, a dodatkowo dokonuje aktów agresji na inne państwa UE, czy to fizycznej, jak ujawnione teraz wysadzenie składów amunicji w Czechach w 2014 roku, czy cybernetycznej, jak teraz na Polskę, a w przeszłości także na państwa bałtyckie.