Największy dziennik „Lietuvos Rytas" przeprowadził sondaż wśród swoich internetowych czytelników. Blisko połowa z nich stwierdziła, że szkoły polskie trzeba zamknąć i w ten sposób pokazać, że Wileńszczyzna jest częścią Litwy. Tylko 10 proc. internautów zgodziłoby się na zezwolenie Polakom pisania ich nazwisk po polsku.
– Sytuacja jest naprawdę zła. I choć nigdy dobra nie była, to w ciągu ostatnich kilku lat bardzo się pogorszyła. Po obu stronach jest dużo emocji, żalów i wzajemnych pretensji. Ta spirala się nakręca i nie prowadzi do niczego dobrego – mówi „Rz" Tadeusz Aziewicz (PO). Jako przewodniczący Polsko-Litewskiej Grupy Parlamentarnej właśnie wrócił z Wilna z pierwszego od dłuższego czasu spotkania z litewskimi posłami. – Czasem miałem wrażenie, że nadajemy na zupełnie innych falach. Czeka nas długa droga – dodaje.
Protesty Polaków przeciwko niekorzystnej dla nich ustawie o oświacie już wywołały bezprecedensową falę antypolonizmu w litewskich mediach. Temperaturę podniósł niedawny wywiad lidera Akcji Wyborczej Polaków na Litwie dla litewskiego dziennika „Republika". Odpowiadając na pytanie: „Kak można integrować się ze społeczeństwem Litwy, słabo znając język litewski?", europoseł Waldemar Tomaszewski spytał dziennikarkę: „A gdzie urodziła się pani mama, ojciec? Czy w Wilnie? To wy musicie się w tym kraju integrować, ponieważ wy tutaj przyjechaliście. A my nie musimy się integrować. To nasza ziemia. Niech pani pójdzie w Wilnie na stary cmentarz – same polskie nazwiska".
Te słowa wywołały na Litwie burzę. „Tomaszewski otwarcie propaguje szowinizm! Praktycznie otwarcie mówi: „Wilno jest nasze" – skomentowała „Respublika". Na portalach internetowych proponowano, by Tomaszewskiemu odebrać obywatelstwo i go deportować.
„Pociągnąć go do odpowiedzialności karnej!", „Jego dni na Litwie są policzone", „Swołocz, trafiłby w moje ręce, to zrobiłbym mu Katyń" – piszą litewscy internauci. Znany filozof Arvydas Juozaitis bez ogródek stwierdził, że Polska odbudowuje swoje imperium.