Referendum w Katalonii

Mieszkańcy Barcelony mieli zadeklarować, czy chcą niepodległości

Aktualizacja: 10.04.2011 20:35 Publikacja: 10.04.2011 20:28

Referendum

Referendum

Foto: AFP

Korespondencja z Barcelony

W rodzinie Montull doszło do sporu. 79-letni Alfred, Katalończyk z dziada pradziada, został w domu i nie poszedł głosować. – Nie będę sobie robił smaku. Po co tracić czas na coś, co i tak niczego nie zmieni – mówi w rozmowie z „Rz".

Wynik referendum nie będzie miał mocy prawnej. Było ono tylko – jak podkreślali organizatorzy – przymiarką do prawdziwego referendum, które pewnego dnia „na pewno się odbędzie". Żona Alfreda, Rosa, głosowała. – Jak pozwalają, to trzeba powiedzieć, co się myśli. Za czasów Franco nie można było nawet mówić po katalońsku. Zabraniali. Dlatego poszłam na głosowanie. Niech inni wiedzą, co myślimy – argumentuje.

Ich dorosłe dzieci też się podzieliły. – Starszy syn wyjechał na weekend, już dawno miał to zaplanowane i nie chciał zmieniać – mówi Rosa.

Barcelońskie referendum kończy trwającą od prawie dwóch lat serię głosowań dotyczących niepodległości regionu.

Pierwsze odbyło się w czerwcu 2009 roku w 6-tysięcznym Arenys de Munt. W atmosferze ludowego festynu w głosowaniu uczestniczyło ponad 41 proc. uprawnionych, prawie wszyscy (96,5 proc.) opowiedzieli się za niepodległością regionu.

Potem, bardzo szybko, podobne inicjatywy podjęło kilkadziesiąt katalońskich miast i miasteczek. Ich rezultaty były podobne. Ani razu za niepodległością Katalonii nie opowiedziało się mniej niż 85 proc. uczestników. Jednak im większe miasto, tym chętnych do udziału w głosowaniu było mniej. Na przykład w podbarcelońskim 80-tysięcznym Sant Boi liczba uczestników przekroczyła 9 proc. Dlatego wbrew wcześniejszym planom Barcelonę zostawiono na deser. Jak zapewnili kierujący stowarzyszeniem Barcelona Decyduje, referendum zostanie uznane za sukces, jeśli weźmie w nim udział 10 proc. z 1,4 mln uprawnionych.

W stolicy Katalonii od rana czynnych było 347 lokali wyborczych, głównie w szkołach i domach kultury. Zdecydowano, że głosować będą mogły także 16-latki i imigranci. Ci ostatni bez względu na to, czy mają prawo pobytu.

Nad porządkiem referendum czuwało 3 tys. ochotników, a jego organizacja kosztowała 80 tys. euro. Cała suma pochodzi z dotacji mieszkańców. Inicjatywę głośno poparli katalońscy aktorzy, intelektualiści, pisarze i część polityków.

Między innymi stojący na czele katalońskiego rządu Artur Mas i zdecydowana większość jego ministrów. Inicjatywa została skrytykowana przez katalońskich socjalistów (PSC) i ludowców (PP), zdaniem których „Artur Mas oszukał wyborców i zamiast zajmować się ważnymi sprawami, takimi jak zmniejszenie bezrobocia, skoncentrował się na niepodległości". Głosowanie nie oburzyło centralnego rządu w Madrycie. – To akcja bez żadnej podstawy prawnej – podkreślał wicepremier Alfredo Perez Rubalcaba.

Głosowanie nie wzbudziło też zainteresowania wśród zagranicznych korespondentów. Na ponad 50 dziennikarzy akredytowanych w Barcelonie chęć zorganizowania spotkania z liderami Barcelona Decyduje zgłosiło trzech (wiem, bo byłam jednym z nich). „Niepodległość nie przyjdzie ani dziś, ani jutro" – napisała barcelońska „La Vanguardia".

Na straży niepodzielności kraju stoi bowiem 8. artykuł konstytucji, według którego „gwarantem niepodzielności terytorialnej Hiszpanii są siły zbrojne". Żeby – podobnie jak w wypadku Kosowa – hiszpański parlament, a potem ONZ mogły wypowiedzieć się na temat prawa do samostanowienia Katalonii, co najmniej 60 proc. uprawnionych do uczestniczenia w referendum musiałoby poprzeć tę ideę.

„Na to nie ma co liczyć. Dlatego mimo głosowania od poniedziałku znów przyjdzie nam się zmagać z cięciami budżetowymi, z 20 miliardami euro pochodzącymi z naszych podatków, które co roku wysyłamy do Madrytu i nigdy do nas nie wracają, z rzeczywistością, która może nam się nie podobać, ale która jest, jaka jest" – czytamy w „La Vanguardii". W chwili zamykania tego wydania „Rz" wyniki referendum nie były jeszcze znane.

Korespondencja z Barcelony

W rodzinie Montull doszło do sporu. 79-letni Alfred, Katalończyk z dziada pradziada, został w domu i nie poszedł głosować. – Nie będę sobie robił smaku. Po co tracić czas na coś, co i tak niczego nie zmieni – mówi w rozmowie z „Rz".

Pozostało 93% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia