Wiadomość o wypuszczeniu w środę z więzienia 54-letniego Antóna Troitina zaskoczyła nawet jego adwokatów.
Prokuratura twierdzi, że to fatalna pomyłka, i już podjęła kroki, by ponownie wtrącić go do więzienia. Największym dokonaniem Antóna Troitina był zamach bombowy przeprowadzony 14 lipca 1986 roku na placu Republiki Dominikany w Madrycie. Zginęło wówczas 12 członków Gwardii Cywilnej, a 40 osób zostało rannych. Trzy miesiące wcześniej terroryście udało się zabić pięciu innych gwardzistów. Później też zabijał, głównie mundurowych.
Ma na sumieniu m.in. dwóch pułkowników i majora. Był członkiem komanda Madryt i zabijał przede wszystkim w hiszpańskiej stolicy. W 1987 roku wpadł w ręce policji. Został skazany na 2700 lat pozbawienia wolności. De facto miał spędzić za kratkami 30 lat i wyjść z więzienia w 2017 roku.
Rodzinom zamordowanych przez niego osób i tak trudno było pogodzić się z tym, że wykpi się kilkunastoma miesiącami więzienia za śmierć każdej z ofiar. Przedterminowe zwolnienie terrorysty, który skorzystał z kontrowersyjnej doktryny Trybunału Konstytucyjnego z 2008 roku dotyczącej odliczania od wymiaru kary czasu spędzonego w areszcie, przepełniło czarę goryczy. Do wykorzystania tego kruczka prawnego szykuje się już kilku innych baskijskich zbrodniarzy.
Oburzenia nie kryją bliscy i adwokat najstarszego stażem spośród hiszpańskich więźniów skazanych za przestępstwa pospolite. 60-letni Miguel Montes nikogo nie zabił, a mimo to siedzi w więzieniu od 1976 roku i jeszcze sobie posiedzi, bowiem Sąd Najwyższy niedawno odrzucił jego prośbę o wcześniejsze zwolnienie.