Winni zostali znalezieni na podstawie wątpliwych zeznań alkoholika, Jacka S. Na tej podstawie skazano Andrzeja Jaśniewicza i Artura N. na 25 lat więzienia. Głośna sprawa, która wydawała się zamknięta, zyskała nowy, sensacyjny zwrot. Po 27 latach znalazła się kobieta, która twierdzi, że to jej mąż zabił Zbigniewa G.
Zaraz po zabójstwie policja zabezpieczyła na miejscu zbrodni ślady, które nie pasowały do podejrzanych. Żadne z odcisków palców ani śladów krwi nie należały do skazanych później mężczyzn. Obrońcy zwracali uwagę na liczne nieścisłości w zeznaniach, w tym błędne wskazanie miejsca zdarzenia przez Jacka S. podczas wizji lokalnej. Mimo to, dzięki zeznaniom Jacka S., który oszacował swoje rozpoznanie na „pięćdziesiąt procent” – Andrzej Jaśniewicz razem z Arturem N. zostali uznani za winnych.
Motywem zabójstwa była zazdrość
Sprawa przybrała nieoczekiwany zwrot, gdy w 2024 roku pojawił się nowy świadek, który wskazał na innego sprawcę zabójstwa. Ma nim być mąż jednej z kobiet, z którymi widywał się Zbigniew G. Motyw był inny niż początkowo zakładali śledczy – to nie rabunek, a zazdrość była przyczyną zbrodni. Kobieta zeznała, że mąż wrócił do domu zakrwawiony i kazał jej spalić jego poplamione krwią buty.
Czytaj więcej
Pan Piotr jest ojcem dwojga dzieci. Po rozprawie rozwodowej dzieci miały trafić pod jego opiekę,...
Zeznania kobiety pasują do faktów ustalonych podczas śledztwa. Kobieta opisuje w nich charakterystyczny nóż – dokładnie taki, jaki odnaleziono na miejscu zbrodni. Wspomina również przejażdżki ze Zbigniewem G. jego czerwonym Fordem, czyli dokładnie tym samochodem, którym niegdyś poruszał się zabity mężczyzna. Ona i Zbigniew G. mieli mieć romans, co wzbudziło zazdrość jej męża.