Rz: Jak w Pakistanie przyjęto informację, że bin Laden ukrywał się 50 kilometrów od stolicy?
Ashraf Ali: Najbardziej poszukiwany człowiek świata spokojnie sobie mieszkał w ufortyfikowanej rezydencji za milion dolarów tuż pod nosem pakistańskiej armii! To szok. Wszyscy zadają sobie pytanie, czy władze wiedziały o miejscu pobytu przywódcy al Kaidy, czy nie. Jest całkiem prawdopodobne, że wiedziały i chciały go wykorzystać w swojej grze jako kartę przetargową. Mniej prawdopodobne jest natomiast to, choć nie można tego wykluczyć, że nie miały o tym pojęcia. Jedno i drugie jest wielką kompromitacją władz w Islamabadzie, służb ISI i pakistańskiej armii.
Czy śmierć przywódcy al Kaidy może podsycić antyamerykańskie nastroje w Pakistanie?
Pakistańczycy nie podzielają ideologii al Kaidy. Dlatego zabicie bin Ladena niektórych ucieszy, a dla innych będzie obojętne. Ale cała akcja wywołała wielką debatę na temat suwerenności Pakistanu. Wygląda na to, że o całej akcji władze w Islamabadzie zostały poinformowane po fakcie. Od dłuższego czasu jedną z głównych przyczyn wzrostu antyamerykańskich nastrojów są naloty samolotów bezzałogowych na terenach plemiennych. Nasz rząd dla pozoru od czasu do czasu niemrawo protestuje. Ale ostatnio pokazał, że nie ma nic do powiedzenia, kiedy wypuszczono amerykańskiego agenta, który zastrzelił dwie osoby na ulicy, bo bał się, że chcą go obrabować. Został oddany w ręce amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, choć wiadomo, że powinien być osądzony w Pakistanie. Dla wielu Pakistańczyków to dowód, że nasz kraj nie jest suwerenny. A teraz w pobliżu stolicy mamy akcję amerykańskich komandosów, o której władze nic nie wiedzą.
Czy sposób pochowania zwłok wzbudza wiele kontrowersji?