1023-lecie chrztu Rusi Kijowskiej było dobrym pretekstem do złożenia przez patriarchę Moskwy i Wszechrusi piątej wizyty na Ukrainie. Zdaniem ekspertów Cyryl niestrudzenie walczy o odbudowanie wpływów w tym kraju będącym areną religijnego sporu pomiędzy Cerkwią podporządkowaną patriarchatowi moskiewskiemu
(8 tys. księży, 9 tys. parafii) a Cerkwią podporządkowaną patriarchatowi kijowskiemu (2,7 tys. księży, 3,5 tys. parafii). Cyryl, który chce zjednoczyć duchowo „bratnie narody" – Rosjan, Ukraińców i Białorusinów – przypomniał o tym także podczas przemówienia po mszy pod pomnikiem św. Włodzimierza Wielkiego w Kijowie. – Święta Ruś żyje w naszych sercach i umysłach. To nie jest tęsknota za przeszłością. To duchowy kod genetyczny, system wartości, który jednoczy spadkobierców Świętej Rusi – mówił.
Poważnym problemem patriarchy Moskwy i Wszechrusi staje się dążenie ukraińskiej Cerkwi patriarchatu moskiewskiego do niezależności. Gdyby tak się stało, patriarchat moskiewski nie miałby pozycji lidera w świecie prawosławnym pod względem liczby wiernych.
Wiadomość o dążeniu ukraińskich prawosławnych do autokefalii wyszła na jaw w czasie soboru Cerkwi w Kijowie w połowie lipca. – Podczas soboru autokefalia formalnie nie została ogłoszona, ale sprawa nabiera tempa. Między duchownymi nie było rozbieżności. To sygnały wysyłane w kierunku Moskwy. Na razie delikatne, ale mimo wszystko zrozumiałe – mówi „Rz" ukraiński publicysta specjalizujący się w tematyce religijnej Ołeksij Brasławeć.
W rocznicę chrztu zwierzchnik ukraińskiej cerkwi patriarchatu kijowskiego Filaret zaapelował o utworzenia jedynej ukraińskiej cerkwi prawosławnej, ale niezależnej od Moskwy.