Brytyjskie władze apelują o wprowadzenie międzynarodowego kodeksu postępowania w Internecie. Miałoby to zapobiec wykorzystywaniu sieci przez państwa do przeprowadzania cyberataków.
– W cyberprzestrzeni żaden kraj nie może już robić, co mu się podoba. Należy przyjąć wspólne zasady postępowania – apelował szef brytyjskiej dyplomacji William Hague, otwierając międzynarodową konferencję w sprawie bezpieczeństwa cybernetycznego. Biorą w niej udział przedstawiciele 60 państw.
Dzień wcześniej brytyjskie władze ujawniły, że liczba ataków na ich komputery osiągnęła zatrważający poziom. Hakerzy, którzy często działają z ramienia rządów, próbują na masową skalę wykradać tajemnice państwowe i biznesowe. Doradca brytyjskiego premiera ds. bezpieczeństwa Pauline Neville Jones przyznała, że większość ataków pochodzi z Rosji i Chin.
Zdaniem ekspertów groźba konfliktu cybernetycznego w ostatnim czasie gwałtownie wzrosła. Coraz więcej krajów wprowadza regulacje, które umożliwiają użycie sił konwencjonalnych w odpowiedzi na atak cybernetyczny zakłócający normalne funkcjonowanie państwa. Trwa też cybernetyczny wyścig zbrojeń. Niektóre kraje pracują nad zaawansowanymi wirusami, które mają uczynić jak najwięcej szkód przeciwnikowi. Dowodem jest wirus Stux-net, który w czerwcu 2010 roku zakłócił działanie irańskich wirówek do wzbogacania uranu. Istnieje realna groźba, że tego typu wirusy mogą się jednak wymknąć spod kontroli.
– Stuxnet pokazał, że taki wirus rozprzestrzenia się w sposób niekontrolowany. Znaleziono go w Indiach i USA – mówi „Rz" Derek Reveron z Naval War College w USA.