Portugalczyk Paulo Franco od ponad dziesięciu lat mieszka i pracuje w Wielkiej Brytanii.

Oprócz języka ojczystego zna angielski, hiszpański i francuski. Może jednak stracić pracę. Franco pracuje bowiem jako nadzorca w fabryce, w której większość szeregowych pracowników to Polacy, którzy nie mówią w językach obcych. A Paulo Franco po polsku nie zna ani słowa, miał więc ogromny problem z dogadaniem się z podwładnymi.

Z biegiem czasu konflikt urósł do takich rozmiarów, że Portugalczyk został poproszony o odejście z firmy.

Jest jednak tak rozżalony, że złożył do sądu pozew o dyskryminację. Podkreśla, że nie jest jedynym nadzorcą, który miał problemy z komunikowaniem się z podwładnymi. Jego angielski kolega, aby móc choć na podstawowym poziomie porozumiewać się z Polakami, zainstalował sobie w telefonie aplikację z automatycznym tłumaczem.