Za duże łóżko
Obamę zawsze interesowały jego korzenie. Lata młodości spędził na Hawajach. Matka zostawiła go pod opieką swoich rodziców, by pracować w Indonezji. Czarnoskóry ojciec mieszkał w Kenii, Barack widział go tylko raz w życiu. Wówczas padł mit taty, bojownika o wolność w Afryce. Przyszły prezydent był rozczarowany postawą biologicznego ojca. Jako student zacząć poszukiwania własnej tożsamości. Po śmierci ojca wyruszył do Kenii. To miała być podróż życia.
Wspominał później, że wówczas zaakceptował swoją przeszłość. Wielka w tym zasługa jedynej bliskiej czarnoskórej krewnej – przyrodniej babci Mamy Sarah. W Kogelo, w malutkim domku Obamów, zaraz przy wejściu wisi zdjęcie z 1982 roku. Barack i babcia wracają z targu. Do sklepu są dwie godziny drogi. Wraz ze startem kampanii w USA dla Mamy Sarah skończyły się spokojne czasy. – Moje życie po wyborach wiele się nie zmieniło. Wciąż zajmuję się pracą na roli – zapewnia. Kłamie. To widać, bo Kenijczycy kłamać nie potrafią. Zawsze wydaje ich specyficzny uśmiech. Babcia nawet po kilku dużych wywiadach z amerykańskimi stacjami nie nauczyła się robić dobrej miny do złej gry. Zwykle mówi to, co myśli. Za to kochają ją tysiące Kenijczyków, którzy pielgrzymują do Kogelo.
W 2006 roku Barack dał pieniądze na domek dla babci. Niewielki, za to murowany. Mama Sarah chciała się odwdzięczyć wnukowi i kupiła mu łóżko. Nie zmieściło się jednak do środka i ówczesny senator spędził noc na podłodze. Gdy na dzień przed wyborami prezydenckimi zmarła jego babcia z Hawajów, Obama odwołał wszystkie planowane spotkania. Media wypominały mu potem, że zdobył punkty do przedwyborczych sondaży na rodzinnej tragedii. Później pisano, że dzięki temu ludzkiemu ruchowi wygrał bój o prezydenturę. O punkcie kulminacyjnym wyborów Kenijczycy wiedzą jednak swoje.
Gdy przeciwnicy wypominali w kampanii Obamie muzułmańskie korzenie, głos zabrała Mama Sarah. – Nikt nie ma wpływu na swoich przodków. Jestem pewna, że Barack, podobnie jak ja, jest chrześcijaninem – powiedziała twardo. Ameryka negatywnie nastawiona do islamistów zamilkła. Wnuk nawet nie musiał się bronić.
Zmienił Kogelo, zmieni świat
Posesję Mamy Sarah otacza ogrodzenie, za którym siedzi pięciu policjantów. Obok nich stoi wielki namiot. Tam nocują. W Kenii, która nie ma dorobku kulturalnego czy nawet kulinarnego, Mama Sarah wyrasta na największy skarb państwa. Popularnością przebiła już nawet Wangari Muta Maathai, laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla z 2004 roku. Po zaskakującym napadzie rabusiów w trakcie kampanii wyborczej powzięto więc wszelkie środki bezpieczeństwa. Do domu Obamów doprowadzono już elektryczność, grupka czarnoskórych chłopców pracuje nad doprowadzeniem do wioski wody. Mama Sarah nie ukrywa, że wielka w tym zasługa Baracka.
– Zmienił już naszą wioskę, więc uda mu się z USA i całym światem. W Kenii przydałoby się zmodernizować drogi, zbudować mieszkania, znaleźć ludziom pracę. Dajcie wnukowi czas – apeluje. Kilka dni później kenijski rząd zakaże miejscowej rodzinie Obamy wypowiadania się dla prasy. Mama Sarah nie lubi dziennikarzy. Zadają wciąż te same pytania. Babcia siedzi pod wielkim drzewem. U jej boku siostra, jakiś daleki krewny i tłumacz. Babcia umie po angielsku tylko się pożegnać i obwieścić: last question. Nad wszystkim czuwa policjant. Swoista konferencja prasowa w wydaniu równikowym. Cień drzewa nie obejmuje krzesła dla gości. Może szybciej zrezygnują rażeni intensywnością ostrego słońca.