Wygląda na to, że Grecja pozbędzie się 100 mld euro swych długów. Zostaną jej darowane na podstawie porozumienia z wierzycielami, którymi są europejskie banki oraz fundusze inwestycyjne. Negocjacje były w piątek bliskie zakończenia.
Zagraniczne banki zostały zmuszone przez polityków do „dobrowolnego" uczestnictwa w projekcie ratowania Grecji, co oznacza spisanie na straty miliardów ulokowanych w greckich obligacjach. Jednak porozumienie z przedstawicielami banków nie rozwiązuje jeszcze wszystkich problemów Grecji. W piątek rozpoczęła się kolejna runda negocjacji z tzw. trójką, czyli przedstawicielami Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Europejskiego Banku Centralnego oraz Unii Europejskiej. Od tego zależy, czy Grecja może liczyć na kolejne 130 mld euro kredytów i czy ma szansę na ostateczne wyplątanie się z obecnych kłopotów.
– Grecja jest faktycznym bankrutem, co nie przeszkadza jej stosować w negocjacjach zagrywek pokerowych – tłumaczy „Rz" Manfred Jäger-Ambrozewicz z Instytutu Gospodarki Niemieckiej w Kolonii.
Jeszcze kilka dni temu rząd groził bankom, że bez wynegocjowanego porozumienia wprowadzi redukcję zadłużenia drogą ustawową. W grę wchodzi faktyczna redukcja 60 – 70 proc. zobowiązań, na które opiewają greckie obligacje znajdujące się w posiadaniu zagranicznych banków i funduszy. Wierzyciele na to się zgadzają. Problemem jest jedynie ustalenie wysokości odsetek nowych obligacji, które pozwolą na zdobycie środków na spłatę reszty starych zobowiązań. W piątek była mowa o 3,5 proc. dla obligacji krótkoterminowych i 4,6 proc. dla wieloletnich.
Samo spisanie 100 mld z 360 mld euro greckich długów oznacza, że odpada konieczność obsługi tej części zadłużenia, co kosztowało 4 mld euro rocznie.