Tak ostrego języka w dyplomacji używa się dziś niezwykle rzadko. – To rasistowska i dyskryminacyjna ustawa. Jeżeli ktoś tego nie dostrzega, to znaczy, że jest głuchy na kroki faszyzmu rozlegające się w Europie – powiedział turecki premier Recep Tayyip Erdogan. Oskarżył też Paryż o „mordowanie wolności myśli". Zapowiedział, że jeżeli Francuzi się nie opamiętają, podejmie wobec nich niezwykle ostre środki, które będą „nieodwracalne".
Protestuje także odwieczny rywal Armenii na Kaukazie
– Azerbejdżan. Według Baku Paryż, przyjmując ustawę, stracił swoją wiarygodność jako mediator w azersko-armeńskim konflikcie o Górski Karabach i powinien natychmiast wycofać się z tej roli. – Francja dopuściła się zdrady – powiedział Ali Ahmadow, sekretarz generalny rządzącej Nowej Partii Azerbejdżanu.
Zupełnie inne nastroje zapanowały w Armenii, gdzie francuską decyzję uznano za „historyczną". – Ten dzień zapisał się złotymi zgłoskami nie tylko w dziejach przyjaźni francusko-ormiańskiej, ale również w annałach historii walki o prawa człowieka – powiedział armeński minister spraw zagranicznych Edward Nalbandian.
Wszystko to wywołane zostało przyjęciem przez francuski Senat – stosunkiem głosów 127 do 86 – ustawy zakazującej negowania ludobójstwa Ormian. Jeżeli prezydent Nicolas Sarkozy podpisze dokument, co ma nastąpić w lutym, każdy, kto publicznie złamie nowe przepisy, będzie musiał liczyć się z karą 45 tysięcy euro grzywny oraz rokiem pozbawienia wolności.